Srebrna pani prezentowała swoje pełne
oblicze na czystym niebie. Gaara wpatrywał się w lśniącą tarczę oczarowany jej
pięknem. To druga pełnia, kiedy nie odczuwał już żądzy mordu.
Od walki z Uzumakim inaczej patrzył na
świat, na ludzi, mimo iż nadal wrogo na niego spoglądali.
Śmierć jego ojca, a raczej sposób w
jaki zginął, też odbiła się na jego poglądach.
Gaara postanowił w duchu, że będzie
starał się ze wszystkich sił, by dorównać Naruto. Poprzysiągł księżycowi, że
zdobędzie ludzi, dla których mógłby walczyć. Pokaże wszystkim, że nie jest
potworem, za jakiego go uważali. Po raz pierwszy w życiu miał nadzieję, że w
końcu poczuje czym jest przyjaźń, szacunek, a przede wszystkim miłość, w którą
stracił wiarę w dzieciństwie.
Wraz z wewnętrzną przemianą, jego
wygląd zewnętrzny, a dokładniej odzienie, również uległo zmianie. Czerń
przestała dominować w jego ubiorze, teraz nosił czerwonobrązowy kombinezon z
przylegającym do szyi pionowym kołnierzem oraz dłuższymi rękawami i nogawkami.
Pod nim miał siatkową zbroję, która sięgała nadgarstków i kostek. Wciąż jednak
stałym elementem jego stroju był jasnobrązowy pas, do którego przywiązywał
ochraniacz z symbolem swojej wioski, a także biały materiał, który służył do
utrzymywania tykwy z piaskiem na jego plecach.
— Gaara? — głos siostry wyrwał go z
zamyślenia. — Musimy ruszać dalej, Genini z Konohy nas potrzebują — dodała,
kiedy na nią spojrzał.
— Durny Sasuke Uchiha — szepnął do
siebie i podążył za rodzeństwem w stronę Kraju Dźwięku.
Dwa dni wcześniej otrzymali pilne
wezwanie od Piątej Hokage, by pomogli grupie, która ma za zadanie sprowadzić
Uchihę z powrotem do wioski. Dzięki tej misji mogli udowodnić swoją lojalność
wobec nowego lidera Wioski Liścia.
Słońce było już w zenicie, kiedy
najmłodszy syn Czwartego Kazekage gwałtownie się zatrzymał. Od jakiegoś czasu
biegł na czele swojej drużyny, bo tylko on był w stanie wyczuć coś
charakterystycznego, a mianowicie zapach krwi. Tak też było i tym razem.
Temari i Kankuro wymienili tylko
znacząco spojrzenia i ruszyli w ślad za Gaarą, który zerwał się ponownie do
biegu, po czym zeskoczył z gałęzi drzewa na ziemię.
Czerwonowłosy szybkim krokiem szedł
przed siebie, by po chwili znaleźć się na miejscu walki, gdzie leżał martwy ninja
z Wioski Dźwięku.
Kawałek dalej, pod drzewem, na którym
wyryta była strzałka i napis „Pospiesz się, czekamy”, siedział nieprzytomny
Genin z Konohy. Gaara nie bardzo pamiętał jego imię.
— Czy on…? — spytała Temari przez
zaciśnięte zęby.
— Żyje, ale ma bardzo słaby puls, to
tylko kwestia czasu — odparł Kankuro, który klęknął przy pulchnym chłopaku i
dotknął dwoma palcami tętnicy szyjnej.
— Nie jestem medykiem, nie pomogę mu —
westchnęła blondynka i odwróciła wzrok.
— Musimy się spieszyć — rzekł
czerwonowłosy i nie patrząc na rodzeństwo udał się w kierunku, który wskazywała
strzałka.
Kilka kilometrów dalej znów wyczuł
krew, więc zwolnił, by zobaczyć do kogo należała. Obok siebie na ziemi leżeli
kolejni shinobi. Drugim z nich był Neji Hyuga, geniusz wśród konohańskich
Geninów. Obaj wyglądali na martwych. Zmarszczył czoło, ale nie zatrzymał się
nawet na chwilę. Skoro
już dwoje poległo, to co z resztą? Czy zdążymy im z pomocą? – myślał.
Przyspieszył jeszcze bardziej, co sprawiło, że jego rodzeństwo miało trudności
z dotrzymaniem mu kroku.
Wskazówki wyryte na drzewach już dawno
zniknęły, więc Gaara nie miał wyboru i się zatrzymał. Skumulował czakrę w
dłoniach i przyłożył je do ziemi. Zamknął oczy i w skupieniu wpuszczał
delikatnie swoją energię w ziarna piasku. Wytężył zmysły, by wyczuć odpowiednie
drżenia drobinek.
— Rozdzielamy się — zakomunikował
swojej drużynie. — Kankuro, ty biegniesz na zachód w kierunku rzeki. Temari, ty
na wschód, a ja udam się na północ — powiedział. Nie musiał czekać na reakcję
rodzeństwa, bo doskonale wiedział, że zrobią to, co powie, więc czym prędzej
ruszył w swoją stronę.
Kierowany instynktem łowcy biegł,
przeskakiwał z gałęzi na gałąź, zatrzymywał się na sekundę, by ponownie ruszyć
we właściwym kierunku.
W końcu dotarł na skraj lasu, za którym
rozpościerała się ogromna polana. Nawet z tej odległości był w stanie zauważyć
toczącą się pośrodku otwartej przestrzeni walkę. W powietrzu unosił się zapach
krwi, a jego zmysły wyczuły kilka rodzajów czakry, w tym należącą do
Uzumakiego.
Nie zwlekając ani sekundy dłużej,
ruszył w stronę walczących, by wesprzeć Geninów z Wioski Liścia.
Kiedy był już dostatecznie blisko,
przekonał się, że Naruto nie było nigdzie w pobliżu. Domyślił się, że blondyn
podążył dalej za Sasuke. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiał pomóc temu,
który pozostał na polu walki, tym bardziej, że życie czarnowłosego chłopaka
wisiało na włosku.
Gaara szybko ocenił zaistniałą sytuację
i w ostatniej chwili posłał piasek, by zablokować śmiertelny cios wymierzony w
Genina z Konohy. Jinchuriki Shukaku użył zaledwie niewielkiej części swej mocy,
a i tak spowodowała, że odrzuciło od siebie dwóch przeciwników, z tym, że ten,
który miał białe jak śnieg włosy, zdołał ustać na nogach. Natomiast ninję w
zielonym kombinezonie uchroniła przed upadkiem chmura stworzona ze złocistego
pyłu, przy pomocy której czerwonowłosy przetransportował go ku sobie i położył
na miękkiej trawie. Sam zrobił kilka kroków w przód, osłaniając tym samym i tak
już rannego kolegę.
— Kim jesteś? — padło pytanie z ust
kolesia z Wioski Dźwięku.
— Sprzymierzeńcem Konohy, shinobi
piasku — odparł Gaara, uważnie przyglądając się przeciwnikowi. Przed sobą miał
młodego, na oko dziewiętnastoletniego chłopka. Ubrany był w czarne spodnie z
nogawkami trzy czwarte, spod których widać było bandaże sięgające kostek oraz
białą tunikę z symbolem yin yang, która wisiała teraz swobodnie na fioletowym
grubym sznurze na jego biodrach, odsłaniając tym samym tors. Jego czoło zdobiły
dwie czerwone kropki i takim samym kolorem miał obrysowane oczy.
Najdziwniejsze w wyglądzie białowłosego
było to, że z jego torsu, pleców i ramion wystawało coś, czego początkowo Gaara
nie był w stanie zidentyfikować.
— Pustynny Gaara — rzekł z
niedowierzaniem Genin z Konohy.
— Gaara, tak? A więc, to ty mi przeszkodziłeś
— wróg skrzyżował ręce dłońmi do góry, jakby chciał się objąć, po czym
wyprostował je, a z końców jego palców wystrzeliły malutkie pociski w stronę
czerwonowłosego.
— Ostatnio, jak się widzieliśmy byłeś
dużo szybszy, a twoje ciosy silniejsze — zwrócił się do „dziwaka w zielonym
kombinezonie”, jak zwykł go nazywać, jednocześnie obserwując, jak piasek
automatycznie go broni. Nieznacznie zmrużył oczy, gdy okazało się, że tylko
zredukował on prędkość małych kostek, które spadły na ziemie tuż przy jego
stopach.
— Domyślałem się, że tak powiesz. Nie
żywię do ciebie żadnej urazy, ale to z twojego powodu miałem trochę problemów
ze zdrowiem. — W głosie Lee rzeczywiście nie słychać było żadnych pretensji.
Zdążył już wstać i stanął tuż za swoim wybawcą.
— Rozumiem — odparł Gaara, doskonale
pamiętając, co spotkało chłopaka podczas eliminacji, gdy z nim walczył.
— W każdym bądź razie, co ty tu robisz?
— spytał brunet z nieukrywaną podejrzliwością. Czerwonowłosy nieznacznie
odwrócił głowę i zerknął na niego.
— Mam wobec Konohy ogromny dług do
spłacenia — powiedział. Oczywiście miał na myśli konkretną osobę, która wyrwała
go ze szponów samotności, a mianowicie Naruto. — Ja będę walczył — dodał, gdy
czarnowłosy ustawił się obok niego.
— Nie — zaprotestował. — Osłaniaj mnie.
— I już wyrwał się do przodu, by zaatakować ninję z Dźwięku, jednakże nim
pokonał choćby jedną trzecią dystansu, został powalony na ziemię przez Gaarę i
wylądował twarzą w piasku, który, po raz kolejny, zamortyzował upadek. — Proszę
mnie puścić! — zawołał, lecz nic tym nie wskórał. Na dodatek skrzywił się z
bólu, co tylko upewniło czerwonowłosego w przekonaniu, że chłopak jest w słabej
kondycji fizycznej.
— W tym stanie nic nie zdziałasz. Ja
będę walczył — powtórzył z mocą i wyminął go.
— Proszę, bądź ostrożny, on atakuje
kośćmi. Może je wysuwać i wystrzeliwać ze swojego ciała. Panuje nad nimi —
ostrzegł go Lee. Tak
jak przypuszczałem. Umie panować na własnymi kośćmi. Nietypowe Kekkei Genkai.
Sprawdźmy więc, co potrafisz – pomyślał.
— Pustynny Gaara — odezwał się jego
przeciwnik. — Imię wskazuje, że używasz piasku, z resztą to widać. Mnie zwą
Kimimaro. — To było ostatnie zdanie jakie padło z jego ust, przynajmniej na
chwilę obecną. Gaara stał ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, jak to zwykle robił.
Zmarszczył lekko czoło, gdyż zauważył u białowłosego ten sam wyraz oczu, co u
Sasuke. Wiedział, że nie może zlekceważyć nieprzyjaciela i nie spodziewał się,
by ta walka miała należeć do łatwych.
Ninja z Wioski Dźwięku stał spokojnie,
z jego twarzy nie można było jednak odczytać żadnych emocji. Kości, które do
tej pory wystawały z jego ciała, zostały przezeń na powrót wchłonięte.
Czerwonowłosy zwiększył czujność, gdy
tamten wyprostował palce lewej dłoni. Zmrużył oczy, a piasek momentalnie
pomknął w stronę wroga, który w tym samym czasie wystrzelił kostki z palców.
Ten sam piach osłonił Gaarę przed kostnymi pociskami. Podobnie jak on, Kimimaro
skrupulatnie bronił się i atakował jednocześnie. Był szybki i zwinny, a jego
ruchy świadczyły o wysokim poziomie taijutsu.
— Pustynny Gaara. Cóż za wieśniacka
ksywa —zadrwił białowłosy, na chwilę przestając nacierać. — Bez piasku nic nie
zrobisz! — dodał i znów ruszył do ataku.
Nie doceniasz mnie – warknął w myślach Genin z Suny. Pamiętaj, że przez
błędnie wyciągnięte wnioski można przypłacić życiem.
— Piaskowy Deszczyk — wypowiedział
formułę techniki, która w głównej mierze miała odwrócić uwagę przeciwnika.
Prawdziwy atak miał nastąpić z ziemi. Nie zdziwił się, kiedy i shinobi z
Dźwięku dał się nabrać na ten trik.
— Ani krzty finezji — rzekł
sarkastycznie, patrząc na spadające grudki z nieba. Był tak na nich skupiony,
że nie zauważył iż piach oplótł się wokół jego kostek, a w momencie, gdy chciał
wykonać kolejny ruch, po prostu nie mógł. Gaara skutecznie mu to uniemożliwił.
— Póki mam piasek, mogę zrobić
wszystko, czego zapragnę. Bez trudu pozyskuję, go z ziemi — oświadczył
czerwonowłosy, wyciągając przed siebie prawą rękę. Kilka sekund później
Kimimaro został zamknięty w piaskowym kokonie.
— Masz go! — zawołał uradowany Genin z
Konohy.
— Jeszcze nie — odparł Gaara. Pustynny pogrzeb!
– pomyślał, zaciskając dłoń w pięść. Spowodował tym implozję piasku, który pod
wpływem ogromnego ciśnienia zmiażdżył przeciwnika i już po chwili splamiony był
gdzieniegdzie krwią. — Przypominał mi tamtego — odezwał się Jinchuriki,
opuszczając rękę. Kątem oka zauważył, że Lee patrzy na niego nie bardzo
wiedząc, o co mu chodzi, więc kontynuował. — Miał te same oczy, co Uchiha
Sasuke.
— Nadal nie rozumiem — rzekł brunet.
„Chcę potwierdzić wartość mojego
istnienia.” To były właśnie te oczy. Ninja
z Suny jednak nie wypowiedział na głos swoich myśli. Za łatwo poszło, coś
mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec. Nie wyglądał na słabeusza, ewidentnie
był od małego przygotowywany do walki. Widać to po jego ruchach. Niepokoi mnie
też jego Kekkei Genkai. Czy to możliwe, abym w końcu trafił na równego sobie? A
może… Nie to niedorzeczne. Nikt nie może mnie pokonać – myślał, bacznie
obserwując piaskową trumnę. Zdawał sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec i że
nie zabił przeciwnika. Czuł to, gdy kontrolował ciśnienie piasku. Coś stawiło
opór całkowitemu unicestwieniu swej ofiary. Nie był jednak w stanie określić,
co konkretnie stanęło mu na przeszkodzie.
Nie musiał długo czekać na
potwierdzenie swojego przeczucia, bo jakimś cudem Kimimaro uwolnił się z
piaskowej trumny. Jego wygląd uległ nieco zmianie, ponieważ spod porozcinanej
skóry widać było coś na kształt kostnego pancerza. Oprócz tego jego ciało
pokrywał wzór, który Gaara widział po raz pierwszy. Jedyne, co nie uległo
zmianie, to wyraz oczu białowłosego.
Czerwonowłosy zmrużył oczy i zachował
czujność. Nie mógł sobie pozwolić na zlekceważenie osoby, która jako pierwsza
uniknęła tej śmiertelnej techniki.
— To nie możliwe — wyrwało się Geninowi
z Wioski Liścia. W jego głosie słychać było szok i strach. Szybko jednak się
opanował.
— Srogie ciśnienie — stwierdził Ninja z
Dźwięku. — Gdybym nie utworzył warstwy kostnej pod skórą, natychmiast zostałbym
zmiażdżony — wyjaśnił.
— Kości… Mamy tu potwora — powiedział
Gaara.
— Jest trudniejszym przeciwnikiem, niż
na pierwszy rzut oka. — trafnie spostrzegł czarnowłosy.
— Nie doceniłem cię. Więcej nie dam się
złapać twojemu piaskowi — oznajmił wróg.
Wciąż mnie nie doceniasz, głupcze – warknął w myślach Syn Czwartego
Kazekage, błyskawicznie podejmując decyzję o zademonstrowaniu swej mocy bez
konieczności uwalniania Shukaku. Rozstawił szeroko nogi i wykonał tylko sobie
znaną pieczęć. Gdy ją ukończył, ryknął w myślach nazwę techniki „Ocean piasku”,
a tuż przed nim zaczęła formować się potężna fala, która wielkością dorównywała
Tsunami, z tym, że tę pierwszą był w stanie kontrolować. Nim ściana piasku
przysłoniła mu chwilowo widok, zdołał zarejestrować szok na twarzy przeciwnika.
Tony piachu zalały teren, zniekształcając krajobraz.
— Zrobiłeś to! — zawołał brunet.
— Jeszcze nie — sprostował Gaara, po
czym przyłożył dłonie do gleby, recytując w myślach kolejną formułę swego
unikalnego jutsu – „Pustynny pogrzeb cesarski”. Spowodował tym samym fale
uderzeniowe, które ścieśniały piasek, jednocześnie powodując niewielkie
trzęsienie ziemi.
— Ale teraz to na pewno… — zaczął jego
towarzysz, ale czerwonowłosy mu przerwał, mówiąc:
— Jest wytrwały. — Jinchuriki zaczął
zastanawiać się, ile białowłosy jest w stanie znieść. Do tej pory żadna osoba
nie oparła się miażdżącej sile piasku. Nie zamierzał jednak się poddawać i
czekał na ruch przeciwnika.
Wtem z piasku wyłonił się ogon, a zaraz
po tym cała postać jakby dinozaura o ciemnobrązowym kolorze skóry, z którego
ciała wyrastały kości.
— A cóż to? — spytał osłupiały Lee.
Genin z Suny nie odezwał się jednak, zachowując czujność. Z zaniepokojeniem
obserwował monstrum, które jeszcze chwilę temu było człowiekiem, na dodatek
kilkakrotnie pogrzebanym. Chłopak zmarszczył czoło, kiedy dotarło do niego, że
Kimimaro jest jednym z eksperymentów Orochimaru. Wiedział jedno: musi go zabić
i to jak najszybciej. Uniósł ręce i wykonał ruch, jakby chciał zakręcić
ogromnym sterem.
Wokół przeciwnika utworzył się wir, a
Gaara po raz kolejny tego popołudnia zamknął wroga w Piaskowej Trumnie, tyle że
zwiększył jeszcze bardziej ciśnienie implozji. Potwór i tym razem uwolnił się z
pułapki, po czym ruszył w stronę Geninów z niesamowitą prędkością.
Czerwonowłosy raz po raz zaczął zaciskać
naprzemiennie dłonie, by schwytać wroga, który jednak z łatwością tego unikał.
Jinchuriki przygotował się na rychłe starcie, więc zasłonił się piaskiem, by w
mgnieniu oka stworzyć sobie z niego zbroję, która zamortyzuje cios.
Tak jak się spodziewał, białowłosy
przedarł się przez piaskową zasłonę i trafił w niego. Uderzenie było tak silne,
że chłopaka odrzuciło kilka metrów dalej.
Piasek jednak złagodził zderzenie z
ziemią.
— Całkowita obrona, o której tyle się
mówiło, ma być czymś tak wątłym!? — zadrwił ninja z Dźwięku. — Jakiż zawód —
dodał. Gaara spojrzał na niego wściekle, a jego twarz zaczęła się kruszyć. —
Acha. Byłeś opancerzony piaskiem — uzmysłowił sobie Kimimaro.
— Nie tylko z nim walczysz — rzekł Lee,
błyskawicznie pojawiając się za plecami wroga. Chciał kopnąć białowłosego, lecz
był zbyt wolny. Monstrum zamachnęło się i uderzyło bruneta ogonem. Gdyby nie
piasek, którym Genin z Suny zredukował siłę ciosu, pewnie leżałby już martwy.
— Bruździ mi ten piach — stwierdził z
niesmakiem poplecznik Orochimaru. — Najpierw zabiję ciebie, Gaara. — Sięgnął
łapą za plecy i wyciągnął ze swojego ciała… kręgosłup. Czerwonowłosy patrzył na
niego z lekkim obrzydzeniem, ale nie tracił rezerwy. — Czwarty taniec: Pnącze!
— zawołał białowłosy i użył rdzenia niczym bicza. Jinchuriki wzmocnił swój
piasek minerałami pozyskanymi z ziemi i owinął się nim, by uniknąć zranienia
przez ostre kości. Bicz oplótł go i unieruchomił, a Kimimaro uformował na
swojej lewej ręce kości tak, że przypominały dość ostro zakończony dziwaczny
„kwiat”. — Oto najtwardsza i najbardziej wzmocniona kość. Przeszyje piaskową
osłonę wraz z tobą! — rzekł, szykując się do zadania ostatecznego ciosu.
Gaara nie miał wyboru. Stworzył
trzykrotnie przewyższającą go figurę, która przypominała demona w nim uwięzionego.
Użył do tego sporej ilości czakry, która powoli się wyczerpywała. Była to jego
Ostateczna Całkowita Obrona, Tarcza Shukaku. Nikt, ani nic nie było w stanie
jej przebić. Tak było i tym razem, choć kościana broń przewierciła się dość
głęboko w tarczę, nie była w stanie jej spenetrować i roztrzaskała się w drobny
mak z powodu nadciśnienia.
— Twarde to — warknął sfrustrowany
ninja z Dźwięku.
— Wydobyłem najbardziej zwarte minerały
z gleby i ścisnąłem czakrą — wyjaśnił mu czerwonowłosy. — Twoja unikalna
zdolność, to Kekkei Genkai, prawda? — To było bardziej stwierdzenie niż
pytanie.
— Klanu Kagura — odparł Kimimaro. —
Teraz już tylko mój.
— Musisz być ostatnim z klanu. Zatem tu
i teraz, twój klan będzie unicestwiony — rzekł Gaara.
— To bardzo możliwe, nie przeczę. Wnet
legnę zmorzony niemocą — powiedział przeciwnik. — Mimo to nie zostanę
zniszczony. — W jego głosie zabrzmiała pewność. — Poza tym nie jestem sam.
— Nie jesteś sam? — spytał lekko
zdziwiony Genin z Suny.
— Istotnie. Jako istna część dzieła pana
Orochimaru, pozostanę w jego sercu na zawsze! — wyjaśnił wróg.
— Pranie mózgu Orochimaru — powiedział
czerwonowłosy. — Jakiś ty naiwny – dodał i złożył dłonie w pieczęć. Tarcza
Shukaku zniknęła, a w zamian za to stworzył ruchome piaski, które zaczęły wciągać
białowłosego. Wykonałem
zbyt wiele zaawansowanych technik – pomyślał Gaara. Pozostało mi już
niewiele czakry, ale wystarczy na tę jedną.
Kimimaro zabrał swój rdzeń i próbował
nim powstrzymać piasek, ale na nic się to zdało.
— Niesamowity zasób czakry — zawołał
Lee z niedowierzaniem. Nawet nie wiesz
w jakim jesteś błędzie - rzekł w myślach Jinchuriki, skupił się
jednak na wrogu.
— Pogrzebię cię i przytrzymam dwieście
metrów pod powierzchnią. Przy tym ciśnieniu piasku wywieranym na ciało nawet
palcem nie kiwniesz — powiedział i coraz mocniej wciągał Kaguyę w głąb ziemi,
aż ten całkowicie zniknął z jej powierzchni.
— Gotowe! — zawołał uradowany Genin z
Konohy. — Teraz to już na pewno koniec, tak? — chciał się upewnić, lecz Gaara
wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się
białowłosy. Już miał odpowiedzieć, że to koniec, gdy nagle rozległ się głos,
mówiąc „Taniec paproci”, a z ziemi wyrósł las kości.
W ostatniej chwili z piasku, który
zawsze ochraniał czerwonowłosego, uformowały się dwie chmury, które wzniosły w
górę dwójkę Geninów.
— Uratowałeś mnie — powiedział z ulgą
Lee. — Zadziwiasz mnie swoimi czynami.
— Osiedliśmy na piasku, który mnie
ochrania — wyjaśnił Jinchuriki. — Dla mnie to fraszka — dodał i rozejrzał się po
polanie usłanej kośćmi. — Zawzięty skurczybyk — podsumował przeciwnika. — Ale
już po wszystkim. Więcej nam znikąd nie wyskoczy — był tego pewien. Poczuł
ogromne zmęczenie. Jego zasób czakry się wyczerpał i pragnął jak najszybciej
odpocząć. Był cały spocony i ciężko dyszał — Na dziś mam dość, zejdźmy stąd. —
Chciał bezpiecznie wylądować na ziemi.
— Tylko nie pranie mózgu! — usłyszał za
sobą słowa przepełnione gniewem. Zszokowany odwrócił się w stronę Kimimaro. —
Tylko on jeden…! Tylko pan Orochimaru mnie rozumie! Co wy możecie o tym
wiedzieć?! — wrzasnął i z tym samym kościanym kwiatem, zamierzył się wprost na
Gaarę.
Genin z Suny nie miał już żadnej
możliwości, aby się obronić. Był na skraju wyczerpania, a jego ciało odmawiało
mu posłuszeństwa. Patrząc, jak nieuchronnie zbliża się jego śmierć, pomyślał o
tych wszystkich, którym chciał pokazać, że jest lepszą osobą. Jego życie miało
się skończyć tu i teraz, właśnie wtedy, gdy miał szansę przekonać ludzi, którzy
nienawidzili go z całego serca? Przez myśl przemknęło mu, iż zasłużył sobie na
taki los, lecz hańbą byłoby zginąć, gdy jest się bezbronnym. Przed oczami na
ułamek sekundy stanęła mu czarnowłosa Kunoichi, która zaintrygowała go podczas
egzaminu na Chunina. Serenity – bo tak ma na imię – niewiele się od niego
różniła. Czuł, że i ona kroczy ścieżką ciemności i samotności. Czy i jej pomoże
Uzumaki Naruto? Czy i ją wyzwoli ze szponów nienawiści do świata? No właśnie –
Uzumaki Naruto – miał wrażenie, że zawiódł jedyną osobę, która wyciągnęła do
niego rękę, która, pomimo strachu przed nim, dotarła do jego wnętrza i
dostrzegła wrażliwego i samotnego człowieka.
Nie bał się śmierci, ale gdy ta właśnie
zajrzała mu w oczy, zrozumiał ile może stracić.
W ostatnich milisekundach swego życia
przypomniał sobie też, że Naruto, pomimo wyczerpania, nadal chciał z nim
walczyć, chciał za wszelką cenę uratować swoich przyjaciół, pomimo tego, iż nie
był w stanie ustać na własnych nogach.
Czerwonowłosy zrozumiał, że wola walki
za kogoś dla siebie ważnego, jest prawdziwą siłą. I to samo przedstawiał swoją
postawą Kimimaro. Nieugiętość i obrona swoich wartości.
Właśnie wtedy, kiedy sobie to
uświadomił, zdarzyło się coś, co dodatkowo go zaskoczyło. Ostrze, które było o
milimetry od jego głowy, zatrzymało się. Kimimaro zastygł w bezruchu, z jego
ust pociekła krew, a oczy stały się puste, bez jakiegokolwiek wyrazu.
— Skonał — rzekł z niedowierzaniem Lee,
a Gaara niezauważalnie odetchnął z ulgą.
Chwilę później siedzieli pod drzewami
na skraju kościanego lasu. Czerwonowłosy musiał nabrać sił, by mogli wrócić do
Konohy i zdać raport. Nie odzywali się do siebie przez jakiś czas.
— Dałem ciała — rzekł w końcu Genin z
Suny. Przez jego umysł przepływało mnóstwo myśli, nie potrafił zrozumieć w jaki
sposób Kagura przeżył każdy jego atak, a dopiero zmarł sam z siebie. Białowłosy
mówił, że i tak jego czas jest bliski, a Gaara prawdopodobnie przy pomocy
piasku tylko przyspieszył to, co nieuniknione.
— To nie tak — odparł brunet. — Mój
sensei nauczał, że szczęście jest aspektem umiejętności.
Szczęście? Możliwe, że właśnie ono mi
dopisało. Tylko czym jest, to „szczęście” – pomyślał, lecz na głos powiedział:
— Tamten wtrącający się patafian?
— Nie jest żadnym patafianem! — oburzył
się genin z Wioski Liścia. — Wtedy, podczas eliminacji, stanął w mojej obronie,
bo byłem za cienki. Jestem ci wdzięczny za pomoc, ale nie mów tak o moim
nauczycielu! — bronił go zaciekle.
— Ty też, co? — Czerwonowłosy patrzył
przed siebie, próbując zrozumieć, czemu każdy broni swoich mentorów. — Kiedy
czujesz, że imię drogiej ci osoby zniesławia się, jesteś strasznie dotknięty i
wściekły. Im wyżej cenisz tego, kogo wielbisz, tym większy odczuwasz ból —
przerwał na chwilę, wspominając wypowiedzi Kimimaro. „Nie zostanę
zniszczony. Nie jestem sam. Pozostanę w sercu pana Orochimaru na zawsze!”,
„Tylko on jeden…! Tylko pan Orochimaru mnie rozumie! Co wy możecie o tym
wiedzieć?!”. — Walczyć dla kogoś ważnego i dla niego zginąć. On był jak
Uzumaki Naruto, z resztą tak jak, ty. Tylko że, gdy walczysz dla kogoś ważnego
dla ciebie, ta osoba niekoniecznie musi być dobra.
— To bez sensu — stwierdził brunet. —
Nie sądzę, by ktoś uważał złą osobę za ważną. Jak można za kogoś takiego
walczyć?!
— Ech. Można, nawet jeśli się wie, że
ten ktoś jest złym człowiekiem. Towarzystwo takiej osoby jest lepsze, niż życie
w samotności. — wyjaśnił Gaara.
Doskonale wiedział, jak to jest walczyć
tylko dla samego siebie. To Naruto pokazał mu, iż taki żywot nie ma
przyszłości. Właśnie dlatego syn Czwartego Kazekage zapragnął też mieć osobę,
za którą mógłby poświęcić nawet własne życie.
Więź, jaka powstała między nim, a
Uzumakim, ta cienka nić porozumienia, to chyba właśnie to, czego tak naprawdę
mu brakowało w jego dotychczasowej egzystencji. Teraz wystarczy podążać nową
ścieżką, którą wyznaczył mu los. Tylko czy podoła nowym wyzwaniom? Czy wrogie
nastawienie mieszkańców Wioski Piasku do jego osoby nie sprawi, że znów pogrąży
się w ciemności?
Analizując dzisiejszą walkę z Kimimaro
i fakt, że uratował od śmierci pobratymca blondyna, doszedł do wniosku, że w dużej
mierze spłacił swój dług wobec „Konohy”.
*
Serenity siedziała przy stole z jasnego
drewna, na którym znajdowały się różnego rodzaju księgi, teczki i zwoje.
Jeszcze większe stosy, teraz już poukładane, piętrzyły się wokół niej.
Misja, jaką otrzymała od Czcigodnej Hokage, okazała się być
jakże żmudną segregacją dokumentów. Już któryś dzień z kolei spędzała w
konohańskich archiwach i układała chronologicznie bezwartościowe papiery, a
przynajmniej takie były w jej mniemaniu. Może dlatego, że nie zagłębiała się w
ich lekturze. Jednak to nudne zadanie doprowadzało ją do szewskiej pasji.
Wyprostowała się na krześle i krzywiąc
się potarła kark. Ileż
można siedzieć nad tym badziewiem – myślała. Czy nikt nie mógł od
razu układać tego na swoje miejsca? – pytała samą siebie.
Wyjrzała leniwie przez małe,
zakratowane okno, które w niewielkim stopniu rozświetlało za dnia to ponure
pomieszczenie.
Ściany miały szary kolor, tak jak i
posadzka, stół przy którym siedziała znajdował się po środku, a nad nią wisiała
tylko jedna lampa, która także dawała skąpe światło nocą. Naprzeciw okienka
znajdowały się drzwi, które prowadziły do „świata żywych” – tak nazwała wyjście
z archiwum. Na wprost kunoichi były kolejne „wrota”, za którymi kryły się sieci
korytarzy prowadzących do różnych części podziemnego składowiska, między innymi
raportów. Nieposegregowane papiery zajmowały wszystkie półki metalowych
regałów, stojących przy każdej ze ścian.
Można było świra dostać od tego wszystkiego.
Na dodatek ten zapach, uch. Całe szczęście, że nie wiele jej już zostało do
zrobienia, gdyż szafki zaczęły świecić pustkami.
Była jednak pewna, ze wkrótce znów będą
zawalone dokumentacją, którą będzie trzeba poukładać.
Westchnęła, bo właśnie uświadomiła
sobie, że prawdopodobnie Piąta przydzieliła jej takie zadanie tylko po to, by
nie wypuszczać jej z Konohy.
Wstała z krzesła, by po chwili
lawirować po archiwalnym labiryncie i odkładać na odpowiednie miejsca
posegregowane pisma.
Właśnie znajdowała się dość daleko od
głównego wejścia, by odstawić na właściwą półkę jedną z teczek, gdy jej wzrok
przykuła dość starannie obłożona pieczęciami gablota. Nic nie byłoby w tym
dziwnego, gdyby nie symbol, który zwrócił jej uwagę. Przyjrzała mu się uważnie i
stwierdziła, że skądś go zna, tylko nie była sobie w stanie przypomnieć skąd.
Rozejrzała się wokół, by zapamiętać, w której części archiwum znajduje się owy
regał. Chciała tu w wolnym czasie wrócić i zbadać to, co skrywał. Z nowym
postanowieniem wróciła po kolejny stos dokumentów.
Już miała je zanieść do odpowiednich
działów, gdy do pomieszczenia zajrzał Kotetsu.
— Serenity? O, jesteś tutaj. — Kunoichi
spojrzała na niego zaskoczona. — Czcigodna Hokage cię wzywa — oznajmił i
zniknął za drzwiami.
Czarnowłosa odłożyła na stolik papiery
i opuściła archiwum. W drodze do głównej siedziby zastanawiała się, co nowego i
jakże „fascynującego” wymyśliła dla niej Tsunade.
Odkąd czarnowłosa została oczyszczona z
zarzutów, pomijając „durne” zadanie, jakie otrzymywała, zamieniła z Piątą
zaledwie klika zdań. Podobnie było z Kakashim, który jednak dostawał bardziej
ambitne misje. Mimo iż Serenity strasznie się wkurzała z tego powodu, ani razu
nie okazała tego przed blondwłosą kobietą.
Młoda kunoichi zawsze stawiała się na
wezwanie Hokage, lecz w nawyk jej weszło zjawianie się w gabinecie przez
otwarte okno pod postacią płatków róż. Tak było i tym razem, oczywiście nie
obyło się bez kolejnej reprymendy.
— Serenity, ile razy mam ci powtarzać,
żebyś zaczęła używać drzwi, jak człowiek, gdy do mnie przychodzisz?! — Padło
retoryczne pytanie, wypowiedziane z nutką nagany w głosie, kiedy dziewczyna
zmaterializowała się tuż przed biurkiem.
— Wzywałaś mnie, więc jestem — odparła
czarnowłosa, puszczając mimo uszu wcześniejszą uwagę. Nie to, żeby nie miała
szacunku do Sanniki, wręcz przeciwnie. Po prostu polubiła takie wejścia i nie
zamierzała z nich rezygnować, mimo, iż zdawała sobie sprawę, że to doprowadza
Tsunade do furii.
— Zdaje się, że brakuje ci „tlenu” w
archiwach, czyż nie? — zagadnęła kobieta i zaśmiała się, widząc wysoko
uniesioną brew kunoichi. — Tym razem będziesz miała go pod dostatkiem — dodała
tajemniczo, ale właśnie wtedy, gdy miała wyjawić cel misji, do nosa Serenity
dotarł TEN charakterystyczny zapach.
Siostra Kakashiego momentalnie
zesztywniała, a jej twarz wykrzywił grymas wściekłości i pogardy. W mgnieniu
oka w jej dłoniach pojawiły się dwie katany, a ona sama przybrała postawę
drapieżnika gotowego w każdej chwili zaatakować.
— Co. On. Tu. Robi — syknęła przez
zaciśnięte zęby. Nie odwróciła się jednak, lecz nadal wpatrywała w Piątą.
Na twarzy Tsunade malowało się pełne
skupienie. Zainteresowała ją reakcja dziewczyny i uważnie ją obserwowała.
Czarnowłosa poczuła, jak obezwładnia
ją, najsilniejsza jak dotąd, żądza krwi. Emanowała z niej czakra, zmieniając
się w płatki róż, które zaczęły szybko krążyć wokół niej. Jej długie
włosy falowały, niczym na wietrze, a wir wzbił w powietrze dokumenty, które
dotąd bezpiecznie leżały na biurku Sanniki.
Gniew, jaki poczuła do Gaary, przesłonił
jej oczy czerwoną mgiełką. Słyszała głośnie bicie swego serca, oddech stał się
cięższy, krew, płynąca w jej żyłach, aż „wrzała” pod wpływem dużej ilości
adrenaliny. Sekundy dzieliły ją od aktywowania swego Kekkei Genkai. Ledwo
docierały do niej ostre słowa Tsunade, która mówiła, żeby Serenity się
uspokoiła.
— Co. Robi. Tu. Ten. Zdrajca — spytała
ponownie kunoichi lekko zachrypniętym głosem. Bestia w niej zapieczętowana
wydała cichy pomruk zadowolenia, karmiąc się jej negatywnymi emocjami i jednocześnie
podsycając jej furię obrazami z egzaminu na Chunina.
Przestała nad sobą panować i gwałtownie
odwróciła się w stronę Gaary. Już miała go zaatakować, gdy nagle uderzyło ją
to, co zobaczyła. Zastygła w bezruchu, tak jakby wykonała polecenie Piątej,
która wrzasnęła "DOSYĆ!", lecz to nie jej krzyk, a jego spojrzenie ją
powstrzymało. Wyprostowała się, nie spuszczając z niego oczu. Wróciła jej
samokontrola, negatywne emocje zniknęły tak samo szybko, jak się pojawiły
wcześniej, a ona próbowała dociec, co tak naprawdę widzi. To nie był ten sam
Gaara, którego poznała kilka miesięcy temu. Stał przed nią zupełnie inny Genin.
W jego oczach nie było ani żądzy krwi, ani nienawiści, wręcz przeciwnie,
dostrzegła strach, trochę niepewności, zaniepokojenie, zdziwienie, ale przede
wszystkim... pokojowe nastawienie?
Sama była zaskoczona tym, że nawet nie
próbował się bronić, czy atakować.
Zmarszczyła czoło, nie bardzo wiedząc,
co dalej zrobić. Zerknęła na Tsunade z niemym pytaniem w oczach, a Sanninkę
nagle olśniło. Zrozumiała, że przecież Serenity nic nie wiedziała o zawartym
pokoju między Konohą a Suną, stąd jej zachowanie było takie, a nie inne. Wciąż
uznawała Wioskę Piasku za zdrajców.
— Tak samo, jak ty, zjawił się na moje
wezwanie wraz z rodzeństwem — blondynka odpowiedziała na pytania Kunoichi. —
Niedługo po ataku na Wioskę Liścia, Suna ogłosiła, że zostali oszukani przez
Orochimaru, który zabił Czwartego Kazekage. Zyskaliśmy tym samym na nowo
sojuszników, a niedawno udowodnili swoją lojalność, pomagając Geninom z naszej
wioski w pościgu za Sasuke, który postanowił udać się do naszego wspólnego
wroga — wyjaśniła.
— Sporo mnie ominęło — stwierdziła
czarnowłosa i zamyśliła się. — Dlaczego mnie nie wysłałaś na tą misję? —
spytała z wyrzutem, lecz spodziewała się co usłyszy.
— Sama dobrze wiesz, dlaczego. Dopiero
co zostałaś oczyszczona z zarzutów. Poza tym musiałam działać szybko, z resztą
nie muszę ci się tłumaczyć — odparła spokojnie Tsunade.
— Rozumiem. — Kunoichi znów spojrzała
na Gaarę, a potem na Hokage. — Jeśli pozwolisz, przyjdę później.
— To dobry pomysł — zauważyła kobieta.
— Później porozmawiamy i powiem ci o twojej nowej misji — dodała. Serenity
skinęła głową. Po raz ostatni zerknęła na czerwonowłosego, po czym opuściła
gabinet w ten sam sposób, w jaki się w nim znalazła.
*
Gaara wyszedł z siedziby Hokage z dużym
mętlikiem w głowie. Był zaskoczony tak gwałtowną reakcją czarnowłosej kunoichi,
gdy zorientowała się, że oprócz niej i Tsunade w gabinecie jest też on. Nie
potrafił tylko zrozumieć, dlaczego tak zareagowała, choć z drugiej strony,
skoro nie wiedziała, że ich wioski zawarły pokój, to by wiele wyjaśniało.
Jednak dziwił się czemu Serenity nie miała pojęcia o sojuszu, skoro była ponoć
jednym z lepszych Chuninów w wiosce.
Zastanawiał się też, co miała na myśli
Piąta, mówiąc, że czarnowłosa „dopiero co została oczyszczona z zarzutów”. Był
ciekaw, o co została oskarżona, ale doszedł do wniosku, że nie będzie drążył
tematu.
Zaintrygowała go jednak dziwna energia,
jakby moc, która emanowała z dziewczyny. Zaczął podejrzewać, że i ona należy do
grona Jinchuriki, nie miał tylko możliwości, by potwierdzić swoje
przypuszczenia.
Był pewien, że go zaatakuje, mimo
głośnych protestów Hokage, ale gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, uspokoiła
się. Nie wiedział, co ma o tym myśleć, tym bardziej, że nagle wydała się być
bardzo zagubiona. Może to właśnie z powodu niewiedzy o sojuszu, a może istniała
jakaś inna przyczyna.
Im dłużej nad tym rozmyślał, tym
trudniej było mu poukładać sobie to wszystko. Brakowało elementów układanki, a
nie widział, póki co, perspektywy rozwiązania tej zagadki.
Właśnie schodził po schodach, gdy przed
jego twarzą coś przeleciało i z cichym pyknięciem wbiło się w mur budynku.
Zatrzymał się raptownie, by zobaczyć, co to było. W ścianie tkwił kunai, do
którego przyczepiona została czerwona róża, a wokół jej łodygi owinięta była
jakaś karteczka.
Wziął do ręki kwiat, powąchał go, po
czym odwinął pergamin. Widniało na nim jedno jedyne słowo: „Dziękuję”, napisane
zgrabnym, lekko pochyłym pismem.
Spojrzał w kierunku, z którego
nadleciała wiadomość. Na dachu jednego z budynków stała Serenity i wpatrywała
się wprost w niego. Lekki wiatr rozwiewał jej długie włosy, a z twarzy nie dało
się odczytać nic konkretnego. Skinął w jej stronę głową, a ona uczyniła to
samo.
Patrzyli tak na siebie jeszcze przez
chwilę, po czym kunoichi odbiła się od połaci, wykonała salto w tył i zniknęła
mu z oczu.
Mam nadzieję, że wkrótce znów się
spotkamy, Serenity –
pomyślał, ponownie wąchając różę, która stała się dla niego jej symbolem.
_________________________________________
Dziękuję bardzo Forfeit
za zbetowanie rozdziału. W końcu się go doczekaliście :) Mam nadzieję, że
się podobał. Pozdrawiam.
o łał, nie spieszyłem się a i tak pierwszy komentarz... jest dobrze, coraz więcej się dzieję więc jak dla mnie bomba tylko pilnuj się żeby literówek nie było bo kilka znalazłem :P ale graty coraz ciekawsze opowiadanie się robi
OdpowiedzUsuńFaktycznie było kilka literówek, ale już jest wszystko ok :) Poprawiła i gratuluję wprawnego oka :)
UsuńWnet legnę zmorzony niemocą" zabiło mnie, przyznaję. Ogólnie całość bardzo dopracowana, aczkolwiek nie da się ukryć wrażenia, ze większość rozdziału to manga/anime. Później pojawia się Serenity i mała konfrontacja z Gaarą, i to było piękne, chociaż mogła go zaatakować, byłoby gorąco!
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak Gaara domyślił się, ze Serenity jest Jinchuuriki... czekaj, chwila, ona jest Jinchuriki?! Jakiego demona? Ej, ej, ej, widzę ze akcja się tu kroi! Niezły pomysł, czekam, jak go rozwiniesz.
I za co Serenity dziękowała Pustynnemu w ostatnim fragmencie? Bo pomógł Konoha? Eeee... nie, chyba nie jest aż tak dobra i wspaniała.
Btw, czy mówiłam już, ze bardzo podoba mi się playlista? Nie? No to mówię :D Cieszę się, bo rozdział zaskoczył długością, mam tez nadzieję, ze 29 tez będzie tak długie i obfite w szczegóły. Nawiasem mówiąc Tsunade to cwana bestia, nie wypuściła Serenity z wioski pod pozorem układania papierów, miszcz zua! <3 O, a teraz tajemnicza misja...
Ech, nie, nie mogę! Czekam na rozwinięcie wątku miłosnego, oszaleję po prostu! Oni do siebie pasują tak, ze to aż niepoważne.
Arfendes, naprawdę, kawał dobrej roboty, Forfeit zresztą tez bo betowanie to trudna rzecz. I podli ludzie nie poinformowali Serenity o takich wielkich zmianach!! Chamy, prostaki!! 28 bardzo mi się podobała, czekam z niecierpliwością, jak to wszystko się wyjaśni, co z tą misją (kiedy paring), o co chodzi z tym podziękowaniem (kiedy paring?), kiedy paring (kiedy... a nie, pytałam już o to) :)
Życzę weny, byś jak najszybciej skonstruowała nam 29 i 30 i rozpoczęła wreszcie na bogato ten paring, bo mnie ciekawość zezre, czasem mam taki rhhhomantyczny nastrój :D
Wszystko stopniowo będzie się wyjaśniać, nie zdradzę żadnych szczegółów gdyż nie byłoby frajdy z czytania :)
UsuńOj, długo się męczyłaś z tym rozdziałem, racja? Walka Gaary była dość ciężka do opisania, niemniej jednak wyszło Ci to świetnie. Dobrze opisany Kimmimaro. Wplotłaś ładnie uczucia, więc można wczuć się w bohatera, jednocześnie rozumiejąc jego postępowanie. Opisy świetne, łatwo można sobie wszytko wyobrazić, jak zawsze zresztą. Pomysł na Serenity przeglądającą papiery w archiwum - geniusz. Walka w gabinecie Piątej fajnie opisana, pomysł z różą na koniec jeszcze lepszy. Robi się coraz ciekawiej, a między naszą dwójką zaczyna iskrzyć :) Miejmy nadzieję, że tym razem rozdział będzie łatwiejszy do napisania,dzięki czemu szybciej się pojawi!:D
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńPewnie pytasz się teraz w myślach: "Kim jesteś?", bo na 100% mnie nie kojarzysz.
Niedawno zaczęłam obserwować Twojego bloga bo bardzo mi się spodobał i szablon i treść. Historia Serenity niekiedy mną wstrząsnęła, a niekiedy zaskoczyła. Czekam na kolejną część ;)
No, ale piszę też dlatego, że postanowiłam właśnie Twój blog nominować do Liebster Award *^*
Po więcej informacji kliknij tutaj: http://pokoleniecudow.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
Wiem, wiem, luty, a ja dopiero przeczytałam trn rozdział...
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się bez bicia - zapomniałam o Serenity (przepraszam): ale przeczytałam i na nowo pokochałam ^^