28 września 2014

28. Odkupienie win.


Srebrna pani prezentowała swoje pełne oblicze na czystym niebie. Gaara wpatrywał się w lśniącą tarczę oczarowany jej pięknem. To druga pełnia, kiedy nie odczuwał już żądzy mordu.
Od walki z Uzumakim inaczej patrzył na świat, na ludzi, mimo iż nadal wrogo na niego spoglądali.
Śmierć jego ojca, a raczej sposób w jaki zginął, też odbiła się na jego poglądach.
Gaara postanowił w duchu, że będzie starał się ze wszystkich sił, by dorównać Naruto. Poprzysiągł księżycowi, że zdobędzie ludzi, dla których mógłby walczyć. Pokaże wszystkim, że nie jest potworem, za jakiego go uważali. Po raz pierwszy w życiu miał nadzieję, że w końcu poczuje czym jest przyjaźń, szacunek, a przede wszystkim miłość, w którą stracił wiarę w dzieciństwie.
Wraz z wewnętrzną przemianą, jego wygląd zewnętrzny, a dokładniej odzienie, również uległo zmianie. Czerń przestała dominować w jego ubiorze, teraz nosił czerwonobrązowy kombinezon z przylegającym do szyi pionowym kołnierzem oraz dłuższymi rękawami i nogawkami. Pod nim miał siatkową zbroję, która sięgała nadgarstków i kostek. Wciąż jednak stałym elementem jego stroju był jasnobrązowy pas, do którego przywiązywał ochraniacz z symbolem swojej wioski, a także biały materiał, który służył do utrzymywania tykwy z piaskiem na jego plecach.
— Gaara? — głos siostry wyrwał go z zamyślenia. — Musimy ruszać dalej, Genini z Konohy nas potrzebują — dodała, kiedy na nią spojrzał.
— Durny Sasuke Uchiha — szepnął do siebie i podążył za rodzeństwem w stronę Kraju Dźwięku.
Dwa dni wcześniej otrzymali pilne wezwanie od Piątej Hokage, by pomogli grupie, która ma za zadanie sprowadzić Uchihę z powrotem do wioski. Dzięki tej misji mogli udowodnić swoją lojalność wobec nowego lidera Wioski Liścia.


Słońce było już w zenicie, kiedy najmłodszy syn Czwartego Kazekage gwałtownie się zatrzymał. Od jakiegoś czasu biegł na czele swojej drużyny, bo tylko on był w stanie wyczuć coś charakterystycznego, a mianowicie zapach krwi. Tak też było i tym razem.
Temari i Kankuro wymienili tylko znacząco spojrzenia i ruszyli w ślad za Gaarą, który zerwał się ponownie do biegu, po czym zeskoczył z gałęzi drzewa na ziemię.
Czerwonowłosy szybkim krokiem szedł przed siebie, by po chwili znaleźć się na miejscu walki, gdzie leżał martwy ninja z Wioski Dźwięku.
Kawałek dalej, pod drzewem, na którym wyryta była strzałka i napis „Pospiesz się, czekamy”, siedział nieprzytomny Genin z Konohy. Gaara nie bardzo pamiętał jego imię.
— Czy on…? — spytała Temari przez zaciśnięte zęby.
— Żyje, ale ma bardzo słaby puls, to tylko kwestia czasu — odparł Kankuro, który klęknął przy pulchnym chłopaku i dotknął dwoma palcami tętnicy szyjnej.
— Nie jestem medykiem, nie pomogę mu — westchnęła blondynka i odwróciła wzrok.
— Musimy się spieszyć — rzekł czerwonowłosy i nie patrząc na rodzeństwo udał się w kierunku, który wskazywała strzałka.
Kilka kilometrów dalej znów wyczuł krew, więc zwolnił, by zobaczyć do kogo należała. Obok siebie na ziemi leżeli kolejni shinobi. Drugim z nich był Neji Hyuga, geniusz wśród konohańskich Geninów. Obaj wyglądali na martwych. Zmarszczył czoło, ale nie zatrzymał się nawet na chwilę. Skoro już dwoje poległo, to co z resztą? Czy zdążymy im z pomocą? – myślał. Przyspieszył jeszcze bardziej, co sprawiło, że jego rodzeństwo miało trudności z dotrzymaniem mu kroku.
Wskazówki wyryte na drzewach już dawno zniknęły, więc Gaara nie miał wyboru i się zatrzymał. Skumulował czakrę w dłoniach i przyłożył je do ziemi. Zamknął oczy i w skupieniu wpuszczał delikatnie swoją energię w ziarna piasku. Wytężył zmysły, by wyczuć odpowiednie drżenia drobinek.
— Rozdzielamy się — zakomunikował swojej drużynie. — Kankuro, ty biegniesz na zachód w kierunku rzeki. Temari, ty na wschód, a ja udam się na północ — powiedział. Nie musiał czekać na reakcję rodzeństwa, bo doskonale wiedział, że zrobią to, co powie, więc czym prędzej ruszył w swoją stronę.
Kierowany instynktem łowcy biegł, przeskakiwał z gałęzi na gałąź, zatrzymywał się na sekundę, by ponownie ruszyć we właściwym kierunku.
W końcu dotarł na skraj lasu, za którym rozpościerała się ogromna polana. Nawet z tej odległości był w stanie zauważyć toczącą się pośrodku otwartej przestrzeni walkę. W powietrzu unosił się zapach krwi, a jego zmysły wyczuły kilka rodzajów czakry, w tym należącą do Uzumakiego.
Nie zwlekając ani sekundy dłużej, ruszył w stronę walczących, by wesprzeć Geninów z Wioski Liścia.
Kiedy był już dostatecznie blisko, przekonał się, że Naruto nie było nigdzie w pobliżu. Domyślił się, że blondyn podążył dalej za Sasuke. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiał pomóc temu, który pozostał na polu walki, tym bardziej, że życie czarnowłosego chłopaka wisiało na włosku.
Gaara szybko ocenił zaistniałą sytuację i w ostatniej chwili posłał piasek, by zablokować śmiertelny cios wymierzony w Genina z Konohy. Jinchuriki Shukaku użył zaledwie niewielkiej części swej mocy, a i tak spowodowała, że odrzuciło od siebie dwóch przeciwników, z tym, że ten, który miał białe jak śnieg włosy, zdołał ustać na nogach. Natomiast ninję w zielonym kombinezonie uchroniła przed upadkiem chmura stworzona ze złocistego pyłu, przy pomocy której czerwonowłosy przetransportował go ku sobie i położył na miękkiej trawie. Sam zrobił kilka kroków w przód, osłaniając tym samym i tak już rannego kolegę.
— Kim jesteś? — padło pytanie z ust kolesia z Wioski Dźwięku.
— Sprzymierzeńcem Konohy, shinobi piasku — odparł Gaara, uważnie przyglądając się przeciwnikowi. Przed sobą miał młodego, na oko dziewiętnastoletniego chłopka. Ubrany był w czarne spodnie z nogawkami trzy czwarte, spod których widać było bandaże sięgające kostek oraz białą tunikę z symbolem yin yang, która wisiała teraz swobodnie na fioletowym grubym sznurze na jego biodrach, odsłaniając tym samym tors. Jego czoło zdobiły dwie czerwone kropki i takim samym kolorem miał obrysowane oczy.
Najdziwniejsze w wyglądzie białowłosego było to, że z jego torsu, pleców i ramion wystawało coś, czego początkowo Gaara nie był w stanie zidentyfikować.
— Pustynny Gaara — rzekł z niedowierzaniem Genin z Konohy.
— Gaara, tak? A więc, to ty mi przeszkodziłeś — wróg skrzyżował ręce dłońmi do góry, jakby chciał się objąć, po czym wyprostował je, a z końców jego palców wystrzeliły malutkie pociski w stronę czerwonowłosego.
— Ostatnio, jak się widzieliśmy byłeś dużo szybszy, a twoje ciosy silniejsze — zwrócił się do „dziwaka w zielonym kombinezonie”, jak zwykł go nazywać, jednocześnie obserwując, jak piasek automatycznie go broni. Nieznacznie zmrużył oczy, gdy okazało się, że tylko zredukował on prędkość małych kostek, które spadły na ziemie tuż przy jego stopach.
— Domyślałem się, że tak powiesz. Nie żywię do ciebie żadnej urazy, ale to z twojego powodu miałem trochę problemów ze zdrowiem. — W głosie Lee rzeczywiście nie słychać było żadnych pretensji. Zdążył już wstać i stanął tuż za swoim wybawcą.
— Rozumiem — odparł Gaara, doskonale pamiętając, co spotkało chłopaka podczas eliminacji, gdy z nim walczył.
— W każdym bądź razie, co ty tu robisz? — spytał brunet z nieukrywaną podejrzliwością. Czerwonowłosy nieznacznie odwrócił głowę i zerknął na niego.
— Mam wobec Konohy ogromny dług do spłacenia — powiedział. Oczywiście miał na myśli konkretną osobę, która wyrwała go ze szponów samotności, a mianowicie Naruto. — Ja będę walczył — dodał, gdy czarnowłosy ustawił się obok niego.
— Nie — zaprotestował. — Osłaniaj mnie. — I już wyrwał się do przodu, by zaatakować ninję z Dźwięku, jednakże nim pokonał choćby jedną trzecią dystansu, został powalony na ziemię przez Gaarę i wylądował twarzą w piasku, który, po raz kolejny, zamortyzował upadek. — Proszę mnie puścić! — zawołał, lecz nic tym nie wskórał. Na dodatek skrzywił się z bólu, co tylko upewniło czerwonowłosego w przekonaniu, że chłopak jest w słabej kondycji fizycznej.
— W tym stanie nic nie zdziałasz. Ja będę walczył — powtórzył z mocą i wyminął go.
— Proszę, bądź ostrożny, on atakuje kośćmi. Może je wysuwać i wystrzeliwać ze swojego ciała. Panuje nad nimi — ostrzegł go Lee. Tak jak przypuszczałem. Umie panować na własnymi kośćmi. Nietypowe Kekkei Genkai. Sprawdźmy więc, co potrafisz – pomyślał.
— Pustynny Gaara — odezwał się jego przeciwnik. — Imię wskazuje, że używasz piasku, z resztą to widać. Mnie zwą Kimimaro. — To było ostatnie zdanie jakie padło z jego ust, przynajmniej na chwilę obecną. Gaara stał ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, jak to zwykle robił. Zmarszczył lekko czoło, gdyż zauważył u białowłosego ten sam wyraz oczu, co u Sasuke. Wiedział, że nie może zlekceważyć nieprzyjaciela i nie spodziewał się, by ta walka miała należeć do łatwych.
Ninja z Wioski Dźwięku stał spokojnie, z jego twarzy nie można było jednak odczytać żadnych emocji. Kości, które do tej pory wystawały z jego ciała, zostały przezeń na powrót wchłonięte.
Czerwonowłosy zwiększył czujność, gdy tamten wyprostował palce lewej dłoni. Zmrużył oczy, a piasek momentalnie pomknął w stronę wroga, który w tym samym czasie wystrzelił kostki z palców. Ten sam piach osłonił Gaarę przed kostnymi pociskami. Podobnie jak on, Kimimaro skrupulatnie bronił się i atakował jednocześnie. Był szybki i zwinny, a jego ruchy świadczyły o wysokim poziomie taijutsu.
— Pustynny Gaara. Cóż za wieśniacka ksywa —zadrwił białowłosy, na chwilę przestając nacierać. — Bez piasku nic nie zrobisz! — dodał i znów ruszył do ataku.
Nie doceniasz mnie – warknął w myślach Genin z Suny. Pamiętaj, że przez błędnie wyciągnięte wnioski można przypłacić życiem.
— Piaskowy Deszczyk — wypowiedział formułę techniki, która w głównej mierze miała odwrócić uwagę przeciwnika. Prawdziwy atak miał nastąpić z ziemi. Nie zdziwił się, kiedy i shinobi z Dźwięku dał się nabrać na ten trik.
— Ani krzty finezji — rzekł sarkastycznie, patrząc na spadające grudki z nieba. Był tak na nich skupiony, że nie zauważył iż piach oplótł się wokół jego kostek, a w momencie, gdy chciał wykonać kolejny ruch, po prostu nie mógł. Gaara skutecznie mu to uniemożliwił.
— Póki mam piasek, mogę zrobić wszystko, czego zapragnę. Bez trudu pozyskuję, go z ziemi — oświadczył czerwonowłosy, wyciągając przed siebie prawą rękę. Kilka sekund później Kimimaro został zamknięty w piaskowym kokonie.
— Masz go! — zawołał uradowany Genin z Konohy.
— Jeszcze nie — odparł Gaara. Pustynny pogrzeb! – pomyślał, zaciskając dłoń w pięść. Spowodował tym implozję piasku, który pod wpływem ogromnego ciśnienia zmiażdżył przeciwnika i już po chwili splamiony był gdzieniegdzie krwią. — Przypominał mi tamtego — odezwał się Jinchuriki, opuszczając rękę. Kątem oka zauważył, że Lee patrzy na niego nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi, więc kontynuował. — Miał te same oczy, co Uchiha Sasuke.
— Nadal nie rozumiem — rzekł brunet.
„Chcę potwierdzić wartość mojego istnienia.” To były właśnie te oczy. Ninja z Suny jednak nie wypowiedział na głos swoich myśli. Za łatwo poszło, coś mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec. Nie wyglądał na słabeusza, ewidentnie był od małego przygotowywany do walki. Widać to po jego ruchach. Niepokoi mnie też jego Kekkei Genkai. Czy to możliwe, abym w końcu trafił na równego sobie? A może… Nie to niedorzeczne. Nikt nie może mnie pokonać – myślał, bacznie obserwując piaskową trumnę. Zdawał sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec i że nie zabił przeciwnika. Czuł to, gdy kontrolował ciśnienie piasku. Coś stawiło opór całkowitemu unicestwieniu swej ofiary. Nie był jednak w stanie określić, co konkretnie stanęło mu na przeszkodzie.
Nie musiał długo czekać na potwierdzenie swojego przeczucia, bo jakimś cudem Kimimaro uwolnił się z piaskowej trumny. Jego wygląd uległ nieco zmianie, ponieważ spod porozcinanej skóry widać było coś na kształt kostnego pancerza. Oprócz tego jego ciało pokrywał wzór, który Gaara widział po raz pierwszy. Jedyne, co nie uległo zmianie, to wyraz oczu białowłosego.
Czerwonowłosy zmrużył oczy i zachował czujność. Nie mógł sobie pozwolić na zlekceważenie osoby, która jako pierwsza uniknęła tej śmiertelnej techniki.
— To nie możliwe — wyrwało się Geninowi z Wioski Liścia. W jego głosie słychać było szok i strach. Szybko jednak się opanował.
— Srogie ciśnienie — stwierdził Ninja z Dźwięku. — Gdybym nie utworzył warstwy kostnej pod skórą, natychmiast zostałbym zmiażdżony — wyjaśnił.
— Kości… Mamy tu potwora — powiedział Gaara.
— Jest trudniejszym przeciwnikiem, niż na pierwszy rzut oka. — trafnie spostrzegł czarnowłosy.
— Nie doceniłem cię. Więcej nie dam się złapać twojemu piaskowi — oznajmił wróg.
Wciąż mnie nie doceniasz, głupcze – warknął w myślach Syn Czwartego Kazekage, błyskawicznie podejmując decyzję o zademonstrowaniu swej mocy bez konieczności uwalniania Shukaku. Rozstawił szeroko nogi i wykonał tylko sobie znaną pieczęć. Gdy ją ukończył, ryknął w myślach nazwę techniki „Ocean piasku”, a tuż przed nim zaczęła formować się potężna fala, która wielkością dorównywała Tsunami, z tym, że tę pierwszą był w stanie kontrolować. Nim ściana piasku przysłoniła mu chwilowo widok, zdołał zarejestrować szok na twarzy przeciwnika. Tony piachu zalały teren, zniekształcając krajobraz.
— Zrobiłeś to! — zawołał brunet.
— Jeszcze nie — sprostował Gaara, po czym przyłożył dłonie do gleby, recytując w myślach kolejną formułę swego unikalnego jutsu – „Pustynny pogrzeb cesarski”. Spowodował tym samym fale uderzeniowe, które ścieśniały piasek, jednocześnie powodując niewielkie trzęsienie ziemi.
— Ale teraz to na pewno… — zaczął jego towarzysz, ale czerwonowłosy mu przerwał, mówiąc:
— Jest wytrwały. — Jinchuriki zaczął zastanawiać się, ile białowłosy jest w stanie znieść. Do tej pory żadna osoba nie oparła się miażdżącej sile piasku. Nie zamierzał jednak się poddawać i czekał na ruch przeciwnika.
Wtem z piasku wyłonił się ogon, a zaraz po tym cała postać jakby dinozaura o ciemnobrązowym kolorze skóry, z którego ciała wyrastały kości.
— A cóż to? — spytał osłupiały Lee. Genin z Suny nie odezwał się jednak, zachowując czujność. Z zaniepokojeniem obserwował monstrum, które jeszcze chwilę temu było człowiekiem, na dodatek kilkakrotnie pogrzebanym. Chłopak zmarszczył czoło, kiedy dotarło do niego, że Kimimaro jest jednym z eksperymentów Orochimaru. Wiedział jedno: musi go zabić i to jak najszybciej. Uniósł ręce i wykonał ruch, jakby chciał zakręcić ogromnym sterem.
Wokół przeciwnika utworzył się wir, a Gaara po raz kolejny tego popołudnia zamknął wroga w Piaskowej Trumnie, tyle że zwiększył jeszcze bardziej ciśnienie implozji. Potwór i tym razem uwolnił się z pułapki, po czym ruszył w stronę Geninów  z niesamowitą prędkością.
Czerwonowłosy raz po raz zaczął zaciskać naprzemiennie dłonie, by schwytać wroga, który jednak z łatwością tego unikał. Jinchuriki przygotował się na rychłe starcie, więc zasłonił się piaskiem, by w mgnieniu oka stworzyć sobie z niego zbroję, która zamortyzuje cios.
Tak jak się spodziewał, białowłosy przedarł się przez piaskową zasłonę i trafił w niego. Uderzenie było tak silne, że chłopaka odrzuciło kilka metrów dalej.
Piasek jednak złagodził zderzenie z ziemią.
— Całkowita obrona, o której tyle się mówiło, ma być czymś tak wątłym!? — zadrwił ninja z Dźwięku. — Jakiż zawód — dodał. Gaara spojrzał na niego wściekle, a jego twarz zaczęła się kruszyć. — Acha. Byłeś opancerzony piaskiem — uzmysłowił sobie Kimimaro.
— Nie tylko z nim walczysz — rzekł Lee, błyskawicznie pojawiając się za plecami wroga. Chciał kopnąć białowłosego, lecz był zbyt wolny. Monstrum zamachnęło się i uderzyło bruneta ogonem. Gdyby nie piasek, którym Genin z Suny zredukował siłę ciosu, pewnie leżałby już martwy.
— Bruździ mi ten piach — stwierdził z niesmakiem poplecznik Orochimaru. — Najpierw zabiję ciebie, Gaara. — Sięgnął łapą za plecy i wyciągnął ze swojego ciała… kręgosłup. Czerwonowłosy patrzył na niego z lekkim obrzydzeniem, ale nie tracił rezerwy. — Czwarty taniec: Pnącze! — zawołał białowłosy i użył rdzenia niczym bicza. Jinchuriki wzmocnił swój piasek minerałami pozyskanymi z ziemi i owinął się nim, by uniknąć zranienia przez ostre kości. Bicz oplótł go i unieruchomił, a Kimimaro uformował na swojej lewej ręce kości tak, że przypominały dość ostro zakończony dziwaczny „kwiat”. — Oto najtwardsza i najbardziej wzmocniona kość. Przeszyje piaskową osłonę wraz z tobą! — rzekł, szykując się do zadania ostatecznego ciosu.
Gaara nie miał wyboru. Stworzył trzykrotnie przewyższającą go figurę, która przypominała demona w nim uwięzionego. Użył do tego sporej ilości czakry, która powoli się wyczerpywała. Była to jego Ostateczna Całkowita Obrona, Tarcza Shukaku. Nikt, ani nic nie było w stanie jej przebić. Tak było i tym razem, choć kościana broń przewierciła się dość głęboko w tarczę, nie była w stanie jej spenetrować i roztrzaskała się w drobny mak z powodu nadciśnienia.
— Twarde to — warknął sfrustrowany ninja z Dźwięku.
— Wydobyłem najbardziej zwarte minerały z gleby i ścisnąłem czakrą — wyjaśnił mu czerwonowłosy. — Twoja unikalna zdolność, to Kekkei Genkai, prawda? — To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
— Klanu Kagura — odparł Kimimaro. — Teraz już tylko mój.
— Musisz być ostatnim z klanu. Zatem tu i teraz, twój klan będzie unicestwiony — rzekł Gaara.
— To bardzo możliwe, nie przeczę. Wnet legnę zmorzony niemocą — powiedział przeciwnik. — Mimo to nie zostanę zniszczony. — W jego głosie zabrzmiała pewność. — Poza tym nie jestem sam.
— Nie jesteś sam? — spytał lekko zdziwiony Genin z Suny.
— Istotnie. Jako istna część dzieła pana Orochimaru, pozostanę w jego sercu na zawsze! — wyjaśnił wróg.
— Pranie mózgu Orochimaru — powiedział czerwonowłosy. — Jakiś ty naiwny – dodał i złożył dłonie w pieczęć. Tarcza Shukaku zniknęła, a w zamian za to stworzył ruchome piaski, które zaczęły wciągać białowłosego. Wykonałem zbyt wiele zaawansowanych technik – pomyślał Gaara. Pozostało mi już niewiele  czakry, ale wystarczy na tę jedną.
Kimimaro zabrał swój rdzeń i próbował nim powstrzymać piasek, ale na nic się to zdało.
— Niesamowity zasób czakry — zawołał Lee z niedowierzaniem.  Nawet nie wiesz w jakim jesteś błędzie  - rzekł w myślach Jinchuriki, skupił się jednak na wrogu.
— Pogrzebię cię i przytrzymam dwieście metrów pod powierzchnią. Przy tym ciśnieniu piasku wywieranym na ciało nawet palcem nie kiwniesz — powiedział i coraz mocniej wciągał Kaguyę w głąb ziemi, aż ten całkowicie zniknął z jej powierzchni.
— Gotowe! — zawołał uradowany Genin z Konohy. — Teraz to już na pewno koniec, tak? — chciał się upewnić, lecz Gaara wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się białowłosy. Już miał odpowiedzieć, że to koniec, gdy nagle rozległ się głos, mówiąc „Taniec paproci”, a z ziemi wyrósł las kości.
W ostatniej chwili z piasku, który zawsze ochraniał czerwonowłosego, uformowały się dwie chmury, które wzniosły w górę dwójkę Geninów.
— Uratowałeś mnie — powiedział z ulgą Lee. — Zadziwiasz mnie swoimi czynami.
— Osiedliśmy na piasku, który mnie ochrania — wyjaśnił Jinchuriki. — Dla mnie to fraszka — dodał i rozejrzał się po polanie usłanej kośćmi. — Zawzięty skurczybyk — podsumował przeciwnika. — Ale już po wszystkim. Więcej nam znikąd nie wyskoczy — był tego pewien. Poczuł ogromne zmęczenie. Jego zasób czakry się wyczerpał i pragnął jak najszybciej odpocząć. Był cały spocony i ciężko dyszał — Na dziś mam dość, zejdźmy stąd. — Chciał bezpiecznie wylądować na ziemi.
— Tylko nie pranie mózgu! — usłyszał za sobą słowa przepełnione gniewem. Zszokowany odwrócił się w stronę Kimimaro. — Tylko on jeden…! Tylko pan Orochimaru mnie rozumie! Co wy możecie o tym wiedzieć?! — wrzasnął i z tym samym kościanym kwiatem, zamierzył się wprost na Gaarę.
Genin z Suny nie miał już żadnej możliwości, aby się obronić. Był na skraju wyczerpania, a jego ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Patrząc, jak nieuchronnie zbliża się jego śmierć, pomyślał o tych wszystkich, którym chciał pokazać, że jest lepszą osobą. Jego życie miało się skończyć tu i teraz, właśnie wtedy, gdy miał szansę przekonać ludzi, którzy nienawidzili go z całego serca? Przez myśl przemknęło mu, iż zasłużył sobie na taki los, lecz hańbą byłoby zginąć, gdy jest się bezbronnym. Przed oczami na ułamek sekundy stanęła mu czarnowłosa Kunoichi, która zaintrygowała go podczas egzaminu na Chunina. Serenity – bo tak ma na imię – niewiele się od niego różniła. Czuł, że i ona kroczy ścieżką ciemności i samotności. Czy i jej pomoże Uzumaki Naruto? Czy i ją wyzwoli ze szponów nienawiści do świata? No właśnie – Uzumaki Naruto – miał wrażenie, że zawiódł jedyną osobę, która wyciągnęła do niego rękę, która, pomimo strachu przed nim, dotarła do jego wnętrza i dostrzegła wrażliwego i samotnego człowieka.
Nie bał się śmierci, ale gdy ta właśnie zajrzała mu w oczy, zrozumiał ile może stracić.
W ostatnich milisekundach swego życia przypomniał sobie też, że Naruto, pomimo wyczerpania, nadal chciał z nim walczyć, chciał za wszelką cenę uratować swoich przyjaciół, pomimo tego, iż nie był w stanie ustać na własnych nogach.
Czerwonowłosy zrozumiał, że wola walki za kogoś dla siebie ważnego, jest prawdziwą siłą. I to samo przedstawiał swoją postawą Kimimaro. Nieugiętość i obrona swoich wartości.
Właśnie wtedy, kiedy sobie to uświadomił, zdarzyło się coś, co dodatkowo go zaskoczyło. Ostrze, które było o milimetry od jego głowy, zatrzymało się. Kimimaro zastygł w bezruchu, z jego ust pociekła krew, a oczy stały się puste, bez jakiegokolwiek wyrazu.
— Skonał — rzekł z niedowierzaniem Lee, a Gaara niezauważalnie odetchnął z ulgą.
Chwilę później siedzieli pod drzewami na skraju kościanego lasu. Czerwonowłosy musiał nabrać sił, by mogli wrócić do Konohy i zdać raport. Nie odzywali się do siebie przez jakiś czas.
— Dałem ciała — rzekł w końcu Genin z Suny. Przez jego umysł przepływało mnóstwo myśli, nie potrafił zrozumieć w jaki sposób Kagura przeżył każdy jego atak, a dopiero zmarł sam z siebie. Białowłosy mówił, że i tak jego czas jest bliski, a Gaara prawdopodobnie przy pomocy piasku tylko przyspieszył to, co nieuniknione.
— To nie tak — odparł brunet. — Mój sensei nauczał, że szczęście jest aspektem umiejętności.
Szczęście? Możliwe, że właśnie ono mi dopisało. Tylko czym jest, to „szczęście” – pomyślał, lecz na głos powiedział:
— Tamten wtrącający się patafian?
— Nie jest żadnym patafianem! — oburzył się genin z Wioski Liścia. — Wtedy, podczas eliminacji, stanął w mojej obronie, bo byłem za cienki. Jestem ci wdzięczny za pomoc, ale nie mów tak o moim nauczycielu! — bronił go zaciekle.
— Ty też, co? — Czerwonowłosy patrzył przed siebie, próbując zrozumieć, czemu każdy broni swoich mentorów. — Kiedy czujesz, że imię drogiej ci osoby zniesławia się, jesteś strasznie dotknięty i wściekły. Im wyżej cenisz tego, kogo wielbisz, tym większy odczuwasz ból — przerwał na chwilę, wspominając wypowiedzi Kimimaro. „Nie zostanę zniszczony. Nie jestem sam. Pozostanę w sercu pana Orochimaru na zawsze!”, „Tylko on jeden…! Tylko pan Orochimaru mnie rozumie! Co wy możecie o tym wiedzieć?!”. — Walczyć dla kogoś ważnego i dla niego zginąć. On był jak Uzumaki Naruto, z resztą tak jak, ty. Tylko że, gdy walczysz dla kogoś ważnego dla ciebie, ta osoba niekoniecznie musi być dobra.
— To bez sensu — stwierdził brunet. — Nie sądzę, by ktoś uważał złą osobę za ważną. Jak można za kogoś takiego walczyć?!
— Ech. Można, nawet jeśli się wie, że ten ktoś jest złym człowiekiem. Towarzystwo takiej osoby jest lepsze, niż życie w samotności. — wyjaśnił Gaara.
Doskonale wiedział, jak to jest walczyć tylko dla samego siebie. To Naruto pokazał mu, iż taki żywot nie ma przyszłości. Właśnie dlatego syn Czwartego Kazekage zapragnął też mieć osobę, za którą mógłby poświęcić nawet własne życie.
Więź, jaka powstała między nim, a Uzumakim, ta cienka nić porozumienia, to chyba właśnie to, czego tak naprawdę mu brakowało w jego dotychczasowej egzystencji. Teraz wystarczy podążać nową ścieżką, którą wyznaczył mu los. Tylko czy podoła nowym wyzwaniom? Czy wrogie nastawienie mieszkańców Wioski Piasku do jego osoby nie sprawi, że znów pogrąży się w ciemności?
Analizując dzisiejszą walkę z Kimimaro i fakt, że uratował od śmierci pobratymca blondyna, doszedł do wniosku, że w dużej mierze spłacił swój dług wobec „Konohy”.

*

Serenity siedziała przy stole z jasnego drewna, na którym znajdowały się różnego rodzaju księgi, teczki i zwoje. Jeszcze większe stosy, teraz już poukładane, piętrzyły się wokół niej.
Misja, jaką otrzymała od Czcigodnej Hokage, okazała się być jakże żmudną segregacją dokumentów. Już któryś dzień z kolei spędzała w konohańskich archiwach i układała chronologicznie bezwartościowe papiery, a przynajmniej takie były w jej mniemaniu. Może dlatego, że nie zagłębiała się w ich lekturze. Jednak to nudne zadanie doprowadzało ją do szewskiej pasji.
Wyprostowała się na krześle i krzywiąc się potarła kark. Ileż można siedzieć nad tym badziewiem – myślała. Czy nikt nie mógł od razu układać tego na swoje miejsca? – pytała samą siebie.
Wyjrzała leniwie przez małe, zakratowane okno, które w niewielkim stopniu rozświetlało za dnia to ponure pomieszczenie.
Ściany miały szary kolor, tak jak i posadzka, stół przy którym siedziała znajdował się po środku, a nad nią wisiała tylko jedna lampa, która także dawała skąpe światło nocą. Naprzeciw okienka znajdowały się drzwi, które prowadziły do „świata żywych” – tak nazwała wyjście z archiwum. Na wprost kunoichi były kolejne „wrota”, za którymi kryły się sieci korytarzy prowadzących do różnych części podziemnego składowiska, między innymi raportów. Nieposegregowane papiery zajmowały wszystkie półki metalowych regałów, stojących przy każdej ze ścian.
Można było świra dostać od tego wszystkiego. Na dodatek ten zapach, uch. Całe szczęście, że nie wiele jej już zostało do zrobienia, gdyż szafki zaczęły świecić pustkami.
Była jednak pewna, ze wkrótce znów będą zawalone dokumentacją, którą będzie trzeba poukładać.
Westchnęła, bo właśnie uświadomiła sobie, że prawdopodobnie Piąta przydzieliła jej takie zadanie tylko po to, by nie wypuszczać jej z Konohy.
Wstała z krzesła, by po chwili lawirować po archiwalnym labiryncie i odkładać na odpowiednie miejsca posegregowane pisma.
Właśnie znajdowała się dość daleko od głównego wejścia, by odstawić na właściwą półkę jedną z teczek, gdy jej wzrok przykuła dość starannie obłożona pieczęciami gablota. Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie symbol, który zwrócił jej uwagę. Przyjrzała mu się uważnie i stwierdziła, że skądś go zna, tylko nie była sobie w stanie przypomnieć skąd. Rozejrzała się wokół, by zapamiętać, w której części archiwum znajduje się owy regał. Chciała tu w wolnym czasie wrócić i zbadać to, co skrywał. Z nowym postanowieniem wróciła po kolejny stos dokumentów.
Już miała je zanieść do odpowiednich działów, gdy do pomieszczenia zajrzał Kotetsu.
— Serenity? O, jesteś tutaj. — Kunoichi spojrzała na niego zaskoczona. —  Czcigodna Hokage cię wzywa — oznajmił i zniknął za drzwiami.
Czarnowłosa odłożyła na stolik papiery i opuściła archiwum. W drodze do głównej siedziby zastanawiała się, co nowego i jakże „fascynującego” wymyśliła dla niej Tsunade.
Odkąd czarnowłosa została oczyszczona z zarzutów, pomijając „durne” zadanie, jakie otrzymywała, zamieniła z Piątą zaledwie klika zdań. Podobnie było z Kakashim, który jednak dostawał bardziej ambitne misje. Mimo iż Serenity strasznie się wkurzała z tego powodu, ani razu nie okazała tego przed blondwłosą kobietą.
Młoda kunoichi zawsze stawiała się na wezwanie Hokage, lecz w nawyk jej weszło zjawianie się w gabinecie przez otwarte okno pod postacią płatków róż. Tak było i tym razem, oczywiście nie obyło się bez kolejnej reprymendy.
— Serenity, ile razy mam ci powtarzać, żebyś zaczęła używać drzwi, jak człowiek, gdy do mnie przychodzisz?! — Padło retoryczne pytanie, wypowiedziane z nutką nagany w głosie, kiedy dziewczyna zmaterializowała się tuż przed biurkiem.
— Wzywałaś mnie, więc jestem — odparła czarnowłosa, puszczając mimo uszu wcześniejszą uwagę. Nie to, żeby nie miała szacunku do Sanniki, wręcz przeciwnie. Po prostu polubiła takie wejścia i nie zamierzała z nich rezygnować, mimo, iż zdawała sobie sprawę, że to doprowadza Tsunade do furii.
— Zdaje się, że brakuje ci „tlenu” w archiwach, czyż nie? — zagadnęła kobieta i zaśmiała się, widząc wysoko uniesioną brew kunoichi. — Tym razem będziesz miała go pod dostatkiem — dodała tajemniczo, ale właśnie wtedy, gdy miała wyjawić cel misji, do nosa Serenity dotarł TEN charakterystyczny zapach.
Siostra Kakashiego momentalnie zesztywniała, a jej twarz wykrzywił grymas wściekłości i pogardy. W mgnieniu oka w jej dłoniach pojawiły się dwie katany, a ona sama przybrała postawę drapieżnika gotowego w każdej chwili zaatakować.
— Co. On. Tu. Robi — syknęła przez zaciśnięte zęby. Nie odwróciła się jednak, lecz nadal wpatrywała w Piątą.
Na twarzy Tsunade malowało się pełne skupienie. Zainteresowała ją reakcja dziewczyny i uważnie ją obserwowała.
Czarnowłosa poczuła, jak obezwładnia ją, najsilniejsza jak dotąd, żądza krwi. Emanowała z niej czakra, zmieniając się w płatki róż, które  zaczęły szybko krążyć wokół niej. Jej długie włosy falowały, niczym na wietrze, a wir wzbił w powietrze dokumenty, które dotąd bezpiecznie leżały na biurku Sanniki.
Gniew, jaki poczuła do Gaary, przesłonił jej oczy czerwoną mgiełką. Słyszała głośnie bicie swego serca, oddech stał się cięższy, krew, płynąca w jej żyłach, aż „wrzała” pod wpływem dużej ilości adrenaliny. Sekundy dzieliły ją od aktywowania swego Kekkei Genkai. Ledwo docierały do niej ostre słowa Tsunade, która mówiła, żeby Serenity się uspokoiła.
— Co. Robi. Tu. Ten. Zdrajca — spytała ponownie kunoichi lekko zachrypniętym głosem. Bestia w niej zapieczętowana wydała cichy pomruk zadowolenia, karmiąc się jej negatywnymi emocjami i jednocześnie podsycając jej furię obrazami z egzaminu na Chunina.
Przestała nad sobą panować i gwałtownie odwróciła się w stronę Gaary. Już miała go zaatakować, gdy nagle uderzyło ją to, co zobaczyła. Zastygła w bezruchu, tak jakby wykonała polecenie Piątej, która wrzasnęła "DOSYĆ!", lecz to nie jej krzyk, a jego spojrzenie ją powstrzymało. Wyprostowała się, nie spuszczając z niego oczu. Wróciła jej samokontrola, negatywne emocje zniknęły tak samo szybko, jak się pojawiły wcześniej, a ona próbowała dociec, co tak naprawdę widzi. To nie był ten sam Gaara, którego poznała kilka miesięcy temu. Stał przed nią zupełnie inny Genin. W jego oczach nie było ani żądzy krwi, ani nienawiści, wręcz przeciwnie, dostrzegła strach, trochę niepewności, zaniepokojenie, zdziwienie, ale przede wszystkim... pokojowe nastawienie?
Sama była zaskoczona tym, że nawet nie próbował się bronić, czy atakować.
Zmarszczyła czoło, nie bardzo wiedząc, co dalej zrobić. Zerknęła na Tsunade z niemym pytaniem w oczach, a Sanninkę nagle olśniło. Zrozumiała, że przecież Serenity nic nie wiedziała o zawartym pokoju między Konohą a Suną, stąd jej zachowanie było takie, a nie inne. Wciąż uznawała Wioskę Piasku za zdrajców.
— Tak samo, jak ty, zjawił się na moje wezwanie wraz z rodzeństwem — blondynka odpowiedziała na pytania Kunoichi. — Niedługo po ataku na Wioskę Liścia, Suna ogłosiła, że zostali oszukani przez Orochimaru, który zabił Czwartego Kazekage. Zyskaliśmy tym samym na nowo sojuszników, a niedawno udowodnili swoją lojalność, pomagając Geninom z naszej wioski w pościgu za Sasuke, który postanowił udać się do naszego wspólnego wroga — wyjaśniła.
— Sporo mnie ominęło — stwierdziła czarnowłosa i zamyśliła się. — Dlaczego mnie nie wysłałaś na tą misję? — spytała z wyrzutem, lecz spodziewała się co usłyszy.
— Sama dobrze wiesz, dlaczego. Dopiero co zostałaś oczyszczona z zarzutów. Poza tym musiałam działać szybko, z resztą nie muszę ci się tłumaczyć — odparła spokojnie Tsunade.
— Rozumiem. — Kunoichi znów spojrzała na Gaarę, a potem na Hokage. — Jeśli pozwolisz, przyjdę później.
— To dobry pomysł — zauważyła kobieta. — Później porozmawiamy i powiem ci o twojej nowej misji — dodała. Serenity skinęła głową. Po raz ostatni zerknęła na czerwonowłosego, po czym opuściła gabinet w ten sam sposób, w jaki się w nim znalazła.

*

Gaara wyszedł z siedziby Hokage z dużym mętlikiem w głowie. Był zaskoczony tak gwałtowną reakcją czarnowłosej kunoichi, gdy zorientowała się, że oprócz niej i Tsunade w gabinecie jest też on. Nie potrafił tylko zrozumieć, dlaczego tak zareagowała, choć z drugiej strony, skoro nie wiedziała, że ich wioski zawarły pokój, to by wiele wyjaśniało. Jednak dziwił się czemu Serenity nie miała pojęcia o sojuszu, skoro była ponoć jednym z lepszych Chuninów w wiosce.
Zastanawiał się też, co miała na myśli Piąta, mówiąc, że czarnowłosa „dopiero co została oczyszczona z zarzutów”. Był ciekaw, o co została oskarżona, ale doszedł do wniosku, że nie będzie drążył tematu.
Zaintrygowała go jednak dziwna energia, jakby moc, która emanowała z dziewczyny. Zaczął podejrzewać, że i ona należy do grona Jinchuriki, nie miał tylko możliwości, by potwierdzić swoje przypuszczenia.
Był pewien, że go zaatakuje, mimo głośnych protestów Hokage, ale gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, uspokoiła się. Nie wiedział, co ma o tym myśleć, tym bardziej, że nagle wydała się być bardzo zagubiona. Może to właśnie z powodu niewiedzy o sojuszu, a może istniała jakaś inna przyczyna.
Im dłużej nad tym rozmyślał, tym trudniej było mu poukładać sobie to wszystko. Brakowało elementów układanki, a nie widział, póki co, perspektywy rozwiązania tej zagadki.
Właśnie schodził po schodach, gdy przed jego twarzą coś przeleciało i z cichym pyknięciem wbiło się w mur budynku. Zatrzymał się raptownie, by zobaczyć, co to było. W ścianie tkwił kunai, do którego przyczepiona została czerwona róża, a wokół jej łodygi owinięta była jakaś karteczka.
Wziął do ręki kwiat, powąchał go, po czym odwinął pergamin. Widniało na nim jedno jedyne słowo: „Dziękuję”, napisane zgrabnym, lekko pochyłym pismem.
Spojrzał w kierunku, z którego nadleciała wiadomość. Na dachu jednego z budynków stała Serenity i wpatrywała się wprost w niego. Lekki wiatr rozwiewał jej długie włosy, a z twarzy nie dało się odczytać nic konkretnego. Skinął w jej stronę głową, a ona uczyniła to samo.
Patrzyli tak na siebie jeszcze przez chwilę, po czym kunoichi odbiła się od połaci, wykonała salto w tył i zniknęła mu z oczu.
Mam nadzieję, że wkrótce znów się spotkamy, Serenity – pomyślał, ponownie wąchając różę, która stała się dla niego jej symbolem.
_________________________________________

Dziękuję bardzo Forfeit za zbetowanie rozdziału. W końcu się go doczekaliście :) Mam nadzieję, że się podobał. Pozdrawiam.

7 komentarzy:

  1. o łał, nie spieszyłem się a i tak pierwszy komentarz... jest dobrze, coraz więcej się dzieję więc jak dla mnie bomba tylko pilnuj się żeby literówek nie było bo kilka znalazłem :P ale graty coraz ciekawsze opowiadanie się robi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie było kilka literówek, ale już jest wszystko ok :) Poprawiła i gratuluję wprawnego oka :)

      Usuń
  2. Wnet legnę zmorzony niemocą" zabiło mnie, przyznaję. Ogólnie całość bardzo dopracowana, aczkolwiek nie da się ukryć wrażenia, ze większość rozdziału to manga/anime. Później pojawia się Serenity i mała konfrontacja z Gaarą, i to było piękne, chociaż mogła go zaatakować, byłoby gorąco!
    Nie mam pojęcia jak Gaara domyślił się, ze Serenity jest Jinchuuriki... czekaj, chwila, ona jest Jinchuriki?! Jakiego demona? Ej, ej, ej, widzę ze akcja się tu kroi! Niezły pomysł, czekam, jak go rozwiniesz.
    I za co Serenity dziękowała Pustynnemu w ostatnim fragmencie? Bo pomógł Konoha? Eeee... nie, chyba nie jest aż tak dobra i wspaniała.
    Btw, czy mówiłam już, ze bardzo podoba mi się playlista? Nie? No to mówię :D Cieszę się, bo rozdział zaskoczył długością, mam tez nadzieję, ze 29 tez będzie tak długie i obfite w szczegóły. Nawiasem mówiąc Tsunade to cwana bestia, nie wypuściła Serenity z wioski pod pozorem układania papierów, miszcz zua! <3 O, a teraz tajemnicza misja...
    Ech, nie, nie mogę! Czekam na rozwinięcie wątku miłosnego, oszaleję po prostu! Oni do siebie pasują tak, ze to aż niepoważne.
    Arfendes, naprawdę, kawał dobrej roboty, Forfeit zresztą tez bo betowanie to trudna rzecz. I podli ludzie nie poinformowali Serenity o takich wielkich zmianach!! Chamy, prostaki!! 28 bardzo mi się podobała, czekam z niecierpliwością, jak to wszystko się wyjaśni, co z tą misją (kiedy paring), o co chodzi z tym podziękowaniem (kiedy paring?), kiedy paring (kiedy... a nie, pytałam już o to) :)
    Życzę weny, byś jak najszybciej skonstruowała nam 29 i 30 i rozpoczęła wreszcie na bogato ten paring, bo mnie ciekawość zezre, czasem mam taki rhhhomantyczny nastrój :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko stopniowo będzie się wyjaśniać, nie zdradzę żadnych szczegółów gdyż nie byłoby frajdy z czytania :)

      Usuń
  3. Oj, długo się męczyłaś z tym rozdziałem, racja? Walka Gaary była dość ciężka do opisania, niemniej jednak wyszło Ci to świetnie. Dobrze opisany Kimmimaro. Wplotłaś ładnie uczucia, więc można wczuć się w bohatera, jednocześnie rozumiejąc jego postępowanie. Opisy świetne, łatwo można sobie wszytko wyobrazić, jak zawsze zresztą. Pomysł na Serenity przeglądającą papiery w archiwum - geniusz. Walka w gabinecie Piątej fajnie opisana, pomysł z różą na koniec jeszcze lepszy. Robi się coraz ciekawiej, a między naszą dwójką zaczyna iskrzyć :) Miejmy nadzieję, że tym razem rozdział będzie łatwiejszy do napisania,dzięki czemu szybciej się pojawi!:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    Pewnie pytasz się teraz w myślach: "Kim jesteś?", bo na 100% mnie nie kojarzysz.
    Niedawno zaczęłam obserwować Twojego bloga bo bardzo mi się spodobał i szablon i treść. Historia Serenity niekiedy mną wstrząsnęła, a niekiedy zaskoczyła. Czekam na kolejną część ;)
    No, ale piszę też dlatego, że postanowiłam właśnie Twój blog nominować do Liebster Award *^*
    Po więcej informacji kliknij tutaj: http://pokoleniecudow.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, wiem, luty, a ja dopiero przeczytałam trn rozdział...
    Przyznaję się bez bicia - zapomniałam o Serenity (przepraszam): ale przeczytałam i na nowo pokochałam ^^

    OdpowiedzUsuń