17 listopada 2010

18. Serenity poznaje sens istnienia Gaary.


Wiem, że ten rozdział miał być inny i że jest krótszy niż poprzednie.
Zdaję sobie też sprawę z tego, że kilka osób się rozczaruje brakiem akcji na jaką liczyli, ale nie martwcie się, w następnym rozdziale wam to wynagrodzę
___________________________________________________

Czarnowłosa biegła w stronę siedziby Hokage. Jak burza wpadła do jego gabinetu, by dowiedzieć się, że ma do przejrzenia stos raportów.
Mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa, wzięła się do, nic nieznaczącego dla niej, zadania.
Na szczęście szybko się z tym uporała i przedstawiła Trzeciemu, jak mają się sprawy dotyczące akcji szpiegowskich.
W dalszym ciągu nikomu nie udało się zdobyć żadnych, konkretnych informacji.
Ze względu na to, że wszyscy Jonini i Chunini byli zaangażowani w powierzone im misje, Sarutobi zlecił Serenity, by miała oko na trójkę uczestników egzaminu.
Oczywiście miał na myśli Temari, Kankuro i Gaarę.
Kunoichi bez żadnych oporów na to przystała i ostatnie dni przed walkami finałowymi obserwowała drużynę z Suny.

*

Rodzeństwo zachowywało się na pozór normalnie, choć rzadko kiedy wychodzili z wynajmowanego domu.
Czarnowłosą dziwiło, iż nie przygotowują się do pojedynków, ale nie tak bardzo, jak fakt, że jeśli opuszczali mury budynku, to tylko w trójkę.
Wyglądało to, jakby pilnowali swego młodszego brata.
Czyżby bali się, że Gaara zrobi coś głupiego?


Tego dnia, z domu, w którym przebywała trójka z wioski Piasku, wyszedł sam Gaara.
W jego zachowaniu było coś podejrzanego.
Zaciekawiona Serenity ruszyła jego śladem.
W końcu dotarła za nim do szpitala.
— Po co ty tu przyszedłeś? — spytała samą siebie.
Odczekała chwilę i weszła do centrum medycznego.
Gdy tylko przekroczyła próg, ogarnęło ją złe przeczucie. Zrobiła kilka kroków, ale dziwne uczucie nie minęło.
Powoli ruszyła przez pustą recepcję w stronę korytarza, prowadzącego do różnych sal.

*

Porażka, jaką Gaara poniósł w walce z Serenity, mocno odbiła się na jego psychice. Jego rozchwianie emocjonalne potęgował fakt, że minął miesiąc, a on nie zaspokoił pragnień drzemiącego w nim demona.
Na dodatek od ostatniej, samotnej wyprawy był nieustannie pilnowany przez swoje rodzeństwo.
Durny nakaz Bakiego.
Jednak dzięki temu, że znosił ciągłe towarzystwo Temari i Kankuro, udało mu się uśpić ich czujność na tyle, by pozwolili mu pobyć chwilę samemu.
Siedząc w pokoju obok i czując narastającą w nim żądzę mordu, Gaara postanowił opuścić dom.
Szedł przed siebie, choć nie obrał jeszcze celu swej wyprawy.
Czuł, że demon w nim zamknięty domaga się krwi i tylko ta myśl wypełniała głowę czerwonowłosego.
Jakiś czas później dotarł w pobliże konohańskiego centrum medycznego i bez większego namysłu udał się w stronę drzwi wejściowych.
Nawet nie zwrócił uwagi, że w recepcji nie ma żywej duszy, ale schował się w cieniu, gdy usłyszał czyjeś kroki.
Była to różowowłosa kunoichi z drużyny Uchihy.
Przez chwilę miał ochotę zabić właśnie ją, ale przypomniał sobie jedną z rozmów swego rodzeństwa.
„…a pamiętasz tę wielkoczołą? No wiesz ta z drużyny tego pyskatego blondynka” — mówiła Temari do Kankuro. — „ona ciągle chodzi do szpitala i zanosi kwiatki temu pożal się boże Geniuszowi, który przegrał z Gaarą…”
Czerwonowłosy patrzył, jak dziewczyna rozgląda się zdziwiona po holu i zmierza w stronę korytarza.
Podążył jej śladem, domyślając się dokąd idzie.
Nie mylił się. Postanowił jednak, że zaczeka, aż Genin, z którym walczył podczas eliminacji zostanie sam w pokoju.
Kilka minut później dziewczyna opuściła salę, a Gaara wszedł do środka.
Stanął obok łóżka, na którym spał Lee Rock i patrzył na niego.
Nagle złapał się za głowę, gdyż w jego myślach pojawił się obraz Jonina, ratującego swego ucznia. Nie potrafił zrozumieć więzi jaka ich łączy i wtedy pojawiły się fragmenty wspomnień, które od dawna starał się wymazać z pamięci,  ponieważ sprawiały mu nie fizyczny ból.
Chcąc na nowo zaznać spokoju i ciszy w swoim umyśle musiał jak najszybciej pozbyć się Genina.
Korek, który zatykał jego dzban, spadł na podłogę, a piasek zaczął oplatać łóżko i śpiącego chłopaka.
Tylko jeden ruch dłonią wystarczył, by czerwonowłosy zakończył żywot tego słabeusza.

*

Serenity krążyła po szpitalu, ale nigdzie nie było śladu Gaary.
Przecież to nie możliwe, nie mógł rozpłynąć się w powietrzu myślała gorączkowo i wtedy ją olśniło. Natychmiast pobiegła w stronę sali, gdzie od przeszło miesiąca przebywał Lee Rock.

*

Genin z Suny miał właśnie ścisnąć dłoń w pięść, tym samym zabić piaskiem swoją ofiarę, kiedy z niedowierzaniem stwierdził, że nie może się w ogóle poruszyć. Nie minęła sekunda, jak został mu zadany cios w twarz.
— Co ty do cholery tutaj wyprawiasz?! — usłyszał, dobrze znany mu, głos narwanego blondasa z drużyny Sasuke.
— Hej, Naruto, kiedy używam Imitacji Cienia, moje ruchy są takie, jak jego, kapujesz? — odezwał się drugi Genin.
— Przepraszam Shikamaru.
Gaara patrzył na nich bez emocji.
— Co chciałeś zrobić? — spytał blondyn, stając obok swego kolegi. Obaj wpatrywali się nieufnie i wrogo w czerwonowłosego.

*

Czarnowłosa bezszelestnie podeszła do sali, w której leżał Rock Lee. Już wcześniej zauważyła, że drzwi są otwarte, ale gdy tylko zbliżyła się do nich, usłyszała podniesione głosy. Bez problemu je rozpoznała. Wiedziała też, że w środku znajduje się również Gaara. Nie chcąc, by jej obecność została wykryta, stanęła przy ścianie i nasłuchiwała.
— Powiedz! Co chciałeś zrobić krzaczastemu?! — krzyknął Naruto.
— Chciałem go zabić — odparł spokojnie czerwonowłosy. Serenity zacisnęła zęby.
— Co takiego? — padło pytanie.
— Dlaczego chciałeś to zrobić? — dopytywał się Shikamaru. — Przecież z nim wygrałeś. Macie jakieś stare porachunki, czy co?
— Nic w tym stylu. Chcę go zabić, bo tak mi się podoba.
Kunoichi spodziewała się takiej odpowiedzi.
— To najbardziej egoistyczne wyznanie, jakie kiedykolwiek słyszałem! — wrzasnął blondyn.
— Chyba dorastałeś w złym środowisku, co nie? — spytał podopieczny Asumy.
Czarnowłosa zastygła całkowicie w bezruchu. Czuła, że w końcu dowie się czegoś więcej o Geninie z Suny.
— Jeśli nie odejdziecie, was też zabiję — w spokojnym tonie jego głosu, słychać było nutkę grozy.
— Co?! Tylko spróbuj! — Uzumaki zgrywał twardziela.
— Przestań, Naruto! — skarcił go Shikamaru.
Przez chwilę panowała cisza, co świadczyło o tym, że inteligentny leń opracowuje jakąś strategię.
Kilka następnych zdań, które wypowiedział potwierdziły domysły Serenity.
Gaara jednak nie przejął się jego słowami, gdyż powtórzył, że ich zabije jeśli sobie nie pójdą.
— Nie zabijesz mnie! — znów krzyknął Naruto.
— Nie drażnij go, baranie! — warknął ciemnowłosy. — On jest niebezpieczny, jak prawdziwa bestia!
— Nie przegram z nim. Ja mam w sobie prawdziwą bestię — odparł blondyn.
Czarnowłosą nie zdziwiły te słowa. Od dawna o tym wiedziała.
— Co ty wyprawiasz kretynie — uczeń Asumy był zaniepokojony. — Nie wkurzaj go swoją gadką.
— Bestię, co? — spytał Gaara. — Więc jesteśmy do siebie podobni. Miałeś rację mówiąc, że nie wychowałem się w przyjaznym środowisku. Już podczas porodu zabiłem swoją własną matkę. Mój ojciec użył techniki, która związała mnie z duchem piasku, bo chciał, żebym stał się niezwyciężonym ninją. Od urodzenia jestem bestią.
Serenity stała za drzwiami i nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała.
Shukaku… Stąd w mojej wizji był demon piasku… Troje Jinjuuriki w wiosce Liścia… Ale, jaki to ma związek z dwoma pozostałymi obrazami z mojej wizji… Gaara nosi w sobie bestię żądną krwi… Od samego początku, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, czułam, że jesteśmy do siebie podobni… Samotność, ten sam wyraz twarzy, chęć zabijania, oboje nie potrzebujemy przyjaciół… Byłam przekonana, że tylko to nas łączy… A okazuje się, że jest coś jeszcze… pogrążona we własnych myślach, straciła chwilowo kontakt z rzeczywistością.
Dopiero słowo „miłość” sprowadziło ją na ziemię, więc z jeszcze większym zainteresowanie przysłuchiwała się rozmowie Geninów.
— Miłości? Nie oceniaj ludzi względem siebie. Rodzina? Powiem ci, czym ona dla mnie jest — powiedział Gaara. — To tylko ochłapy mięsa, które czują do mnie wyłącznie nienawiść i pogardę. Zostałem stworzony, by stać się niezwyciężonym wojownikiem wioski Piasku. Jako, że jestem synem Kazekage, mogłem nauczyć się od niego wszystkich sekretów technik ninja. Dorastałem będąc chroniony i rozpieszczany. Myślałem, że właśnie tak wygląda miłość. Do czasu tamtego zdarzenia.
— Zdarzenia? — przerwał mu Shikamaru.
Kiedy Serenity słuchała tego, o czym mówił Genin z Suny, w jej głowie zaczęły pojawiać się dziwne strzępki wspomnień, które nie składały się w żadną logiczną całość. Nawet nie była pewna, czy dotyczyły jej przeszłości. Z frustracji zazgrzytała zębami.
— Co się wtedy stało? — spytał Naruto.
— Gdy skończyłem sześć lat mój ojciec zaczął podejmować próby zamordowania mnie — odparł czerwonowłosy, a Serenity o mało nie zdradziła się z tym, że podsłuchuje.
—  Mówiłeś, że cię rozpieszczano. Więc jak jest naprawdę? — dopytywał się ciemnowłosy Genin z Konohy.
— Istota, która jest zbyt potężna, staje się ucieleśnieniem strachu. Kiedy zastosowano na mnie tę technikę, mój umysł stał się niestabilny. Ci kretyni zauważyli w końcu, że moje zachowanie jest nieprzewidywalne. Dla Kazekage, mojego ojca, byłem ucieleśnieniem potęgi, ale jednocześnie zagrożeniem. Gdy miałem sześć lat, uświadomił sobie, że jestem bardzo niebezpieczny. Byłem wspaniałym narzędziem walki, ale traktowano mnie z ostrożnością. Jestem teraz reliktem przeszłości, którego chcą się pozbyć. Zacząłem się więc zastanawiać nad sensem mojego istnienia. Szukałem odpowiedzi, lecz nie mogłem jej znaleźć. Jednak musiała istnieć, więc szukałem dalej. Gdybym jej nie posiadł to tak, jakbym był martwy — ciągnął dalej. Czarnowłosa chłonęła każde słowo. Miała wrażenie, że jego przeszłość jest w pewnym stopniu podobna do jej, ale nie zastanawiała się nad tym teraz. — Doszedłem do wniosku, że istnieję po to, by zabijać. Strach przed tym, że zostanę zamordowany, przynosił mi ulgę. Mordując zabójców odkryłem sens własnego życia. Walczę tylko dla siebie i kocham tylko siebie. Dopóki myślę o sobie w ten sposób, świat wydaje się piękny. Dopóki na świecie żyją ludzie, których można zabić, odczuwam radość życia, a moje istnienie ma sens.
Serenity czuła, że jej świat i świat Gaary są takie same. Nie rozumiała tylko, dlaczego tak czuje. Próbowała znaleźć we wspomnieniach coś, co mogłoby potwierdzić jej przypuszczenia, ale im bardziej starała się sobie cokolwiek przypomnieć, tym większą pustkę miała w głowie.
Tak, jakby jakiś gruby mur dzielił ją od przeszłości.
Nagle usłyszała dźwięk przypominający czyjeś kroki, co odwróciło jej uwagę od nurtujących ją pytań.
Nie mogła pozwolić sobie, by ktokolwiek odkrył jej obecność.
Złożyła dłonie w pieczęć i bezszelestnie rozpłynęła się powietrzu, pozostawiając trójkę Geninów samym sobie.

1 komentarz:

  1. Rozdział krótszy, niż poprzednie. Scena w szpitalu, tak jak w anime, lecz z dodatkiem Serenity. Te kroki, to był Gai, prawda? Myślałam, że ostatecznie Serenity wkurzy się i poleci przywalić Gaarze, na szczęście jest opanowana ;D Ciekawa jestem też, jaki potwór w niej siedzi. Chyba nie żaden ogoniasty? :P

    OdpowiedzUsuń