Wiem, że ten rozdział
miał być inny i że jest krótszy niż poprzednie.
Zdaję sobie też sprawę z tego, że kilka osób się rozczaruje brakiem akcji na jaką liczyli, ale nie martwcie się, w następnym rozdziale wam to wynagrodzę
Zdaję sobie też sprawę z tego, że kilka osób się rozczaruje brakiem akcji na jaką liczyli, ale nie martwcie się, w następnym rozdziale wam to wynagrodzę
___________________________________________________
Czarnowłosa biegła w stronę siedziby
Hokage. Jak burza wpadła do jego gabinetu, by dowiedzieć się, że ma do
przejrzenia stos raportów.
Mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa,
wzięła się do, nic nieznaczącego dla niej, zadania.
Na szczęście szybko się z tym uporała i
przedstawiła Trzeciemu, jak mają się sprawy dotyczące akcji szpiegowskich.
W dalszym ciągu nikomu nie udało się
zdobyć żadnych, konkretnych informacji.
Ze względu na to, że wszyscy Jonini i
Chunini byli zaangażowani w powierzone im misje, Sarutobi zlecił Serenity, by
miała oko na trójkę uczestników egzaminu.
Oczywiście miał na myśli Temari,
Kankuro i Gaarę.
Kunoichi bez żadnych oporów na to
przystała i ostatnie dni przed walkami finałowymi obserwowała drużynę z Suny.
*
Rodzeństwo zachowywało się na pozór
normalnie, choć rzadko kiedy wychodzili z wynajmowanego domu.
Czarnowłosą dziwiło, iż nie
przygotowują się do pojedynków, ale nie tak bardzo, jak fakt, że jeśli
opuszczali mury budynku, to tylko w trójkę.
Wyglądało to, jakby pilnowali swego
młodszego brata.
Czyżby bali się, że Gaara zrobi coś
głupiego?
Tego dnia, z domu, w którym przebywała
trójka z wioski Piasku, wyszedł sam Gaara.
W jego zachowaniu było coś podejrzanego.
Zaciekawiona Serenity ruszyła jego
śladem.
W końcu dotarła za nim do szpitala.
— Po co ty tu przyszedłeś? — spytała
samą siebie.
Odczekała chwilę i weszła do centrum
medycznego.
Gdy tylko przekroczyła próg, ogarnęło
ją złe przeczucie. Zrobiła kilka kroków, ale dziwne uczucie nie minęło.
Powoli ruszyła przez pustą recepcję w
stronę korytarza, prowadzącego do różnych sal.
*
Porażka, jaką Gaara poniósł w walce z
Serenity, mocno odbiła się na jego psychice. Jego rozchwianie emocjonalne
potęgował fakt, że minął miesiąc, a on nie zaspokoił pragnień drzemiącego w nim
demona.
Na dodatek od ostatniej, samotnej
wyprawy był nieustannie pilnowany przez swoje rodzeństwo.
Durny nakaz Bakiego.
Jednak dzięki temu, że znosił ciągłe
towarzystwo Temari i Kankuro, udało mu się uśpić ich czujność na tyle, by
pozwolili mu pobyć chwilę samemu.
Siedząc w pokoju obok i czując
narastającą w nim żądzę mordu, Gaara postanowił opuścić dom.
Szedł przed siebie, choć nie obrał
jeszcze celu swej wyprawy.
Czuł, że demon w nim zamknięty domaga
się krwi i tylko ta myśl wypełniała głowę czerwonowłosego.
Jakiś czas później dotarł w pobliże
konohańskiego centrum medycznego i bez większego namysłu udał się w stronę
drzwi wejściowych.
Nawet nie zwrócił uwagi, że w recepcji
nie ma żywej duszy, ale schował się w cieniu, gdy usłyszał czyjeś kroki.
Była to różowowłosa kunoichi z drużyny
Uchihy.
Przez chwilę miał ochotę zabić właśnie
ją, ale przypomniał sobie jedną z rozmów swego rodzeństwa.
„…a pamiętasz tę wielkoczołą? No wiesz
ta z drużyny tego pyskatego blondynka”
— mówiła Temari do Kankuro. — „ona ciągle chodzi do szpitala i zanosi
kwiatki temu pożal się boże Geniuszowi, który przegrał z Gaarą…”
Czerwonowłosy patrzył, jak dziewczyna
rozgląda się zdziwiona po holu i zmierza w stronę korytarza.
Podążył jej śladem, domyślając się
dokąd idzie.
Nie mylił się. Postanowił jednak, że
zaczeka, aż Genin, z którym walczył podczas eliminacji zostanie sam w pokoju.
Kilka minut później dziewczyna opuściła
salę, a Gaara wszedł do środka.
Stanął obok łóżka, na którym spał Lee
Rock i patrzył na niego.
Nagle złapał się za głowę, gdyż w jego
myślach pojawił się obraz Jonina, ratującego swego ucznia. Nie potrafił
zrozumieć więzi jaka ich łączy i wtedy pojawiły się fragmenty wspomnień, które
od dawna starał się wymazać z pamięci, ponieważ sprawiały mu nie fizyczny
ból.
Chcąc na nowo zaznać spokoju i ciszy w
swoim umyśle musiał jak najszybciej pozbyć się Genina.
Korek, który zatykał jego dzban, spadł
na podłogę, a piasek zaczął oplatać łóżko i śpiącego chłopaka.
Tylko jeden ruch dłonią wystarczył, by
czerwonowłosy zakończył żywot tego słabeusza.
*
Serenity krążyła po szpitalu, ale
nigdzie nie było śladu Gaary.
Przecież to nie możliwe, nie mógł
rozpłynąć się w powietrzu
myślała gorączkowo i wtedy ją olśniło. Natychmiast pobiegła w stronę sali,
gdzie od przeszło miesiąca przebywał Lee Rock.
*
Genin z Suny miał właśnie ścisnąć dłoń
w pięść, tym samym zabić piaskiem swoją ofiarę, kiedy z niedowierzaniem stwierdził,
że nie może się w ogóle poruszyć. Nie minęła sekunda, jak został mu zadany cios
w twarz.
— Co ty do cholery tutaj wyprawiasz?! —
usłyszał, dobrze znany mu, głos narwanego blondasa z drużyny Sasuke.
— Hej, Naruto, kiedy używam Imitacji
Cienia, moje ruchy są takie, jak jego, kapujesz? — odezwał się drugi Genin.
— Przepraszam Shikamaru.
Gaara patrzył na nich bez emocji.
— Co chciałeś zrobić? — spytał blondyn,
stając obok swego kolegi. Obaj wpatrywali się nieufnie i wrogo w
czerwonowłosego.
*
Czarnowłosa bezszelestnie podeszła do
sali, w której leżał Rock Lee. Już wcześniej zauważyła, że drzwi są otwarte,
ale gdy tylko zbliżyła się do nich, usłyszała podniesione głosy. Bez problemu
je rozpoznała. Wiedziała też, że w środku znajduje się również Gaara. Nie
chcąc, by jej obecność została wykryta, stanęła przy ścianie i nasłuchiwała.
— Powiedz! Co chciałeś zrobić
krzaczastemu?! — krzyknął Naruto.
— Chciałem go zabić — odparł spokojnie
czerwonowłosy. Serenity zacisnęła zęby.
— Co takiego? — padło pytanie.
— Dlaczego chciałeś to zrobić? —
dopytywał się Shikamaru. — Przecież z nim wygrałeś. Macie jakieś stare
porachunki, czy co?
— Nic w tym stylu. Chcę go zabić, bo
tak mi się podoba.
Kunoichi spodziewała się takiej
odpowiedzi.
— To najbardziej egoistyczne wyznanie,
jakie kiedykolwiek słyszałem! — wrzasnął blondyn.
— Chyba dorastałeś w złym środowisku,
co nie? — spytał podopieczny Asumy.
Czarnowłosa zastygła całkowicie w
bezruchu. Czuła, że w końcu dowie się czegoś więcej o Geninie z Suny.
— Jeśli nie odejdziecie, was też zabiję
— w spokojnym tonie jego głosu, słychać było nutkę grozy.
— Co?! Tylko spróbuj! — Uzumaki zgrywał
twardziela.
— Przestań, Naruto! — skarcił go
Shikamaru.
Przez chwilę panowała cisza, co
świadczyło o tym, że inteligentny leń opracowuje jakąś strategię.
Kilka następnych zdań, które
wypowiedział potwierdziły domysły Serenity.
Gaara jednak nie przejął się jego
słowami, gdyż powtórzył, że ich zabije jeśli sobie nie pójdą.
— Nie zabijesz mnie! — znów krzyknął
Naruto.
— Nie drażnij go, baranie! — warknął
ciemnowłosy. — On jest niebezpieczny, jak prawdziwa bestia!
— Nie przegram z nim. Ja mam w sobie
prawdziwą bestię — odparł blondyn.
Czarnowłosą nie zdziwiły te słowa. Od
dawna o tym wiedziała.
— Co ty wyprawiasz kretynie — uczeń
Asumy był zaniepokojony. — Nie wkurzaj go swoją gadką.
— Bestię, co? — spytał Gaara. — Więc
jesteśmy do siebie podobni. Miałeś rację mówiąc, że nie wychowałem się w
przyjaznym środowisku. Już podczas porodu zabiłem swoją własną matkę. Mój
ojciec użył techniki, która związała mnie z duchem piasku, bo chciał, żebym
stał się niezwyciężonym ninją. Od urodzenia jestem bestią.
Serenity stała za drzwiami i nie mogła
uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała.
Shukaku… Stąd w mojej wizji był demon
piasku… Troje Jinjuuriki w wiosce Liścia… Ale, jaki to ma związek z dwoma
pozostałymi obrazami z mojej wizji… Gaara nosi w sobie bestię żądną krwi… Od
samego początku, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, czułam, że jesteśmy do
siebie podobni… Samotność, ten sam wyraz twarzy, chęć zabijania, oboje nie
potrzebujemy przyjaciół… Byłam przekonana, że tylko to nas łączy… A okazuje
się, że jest coś jeszcze…
pogrążona we własnych myślach, straciła chwilowo kontakt z rzeczywistością.
Dopiero słowo „miłość” sprowadziło ją
na ziemię, więc z jeszcze większym zainteresowanie przysłuchiwała się rozmowie
Geninów.
— Miłości? Nie oceniaj ludzi względem
siebie. Rodzina? Powiem ci, czym ona dla mnie jest — powiedział Gaara. — To
tylko ochłapy mięsa, które czują do mnie wyłącznie nienawiść i pogardę.
Zostałem stworzony, by stać się niezwyciężonym wojownikiem wioski Piasku. Jako,
że jestem synem Kazekage, mogłem nauczyć się od niego wszystkich sekretów
technik ninja. Dorastałem będąc chroniony i rozpieszczany. Myślałem, że właśnie
tak wygląda miłość. Do czasu tamtego zdarzenia.
— Zdarzenia? — przerwał mu Shikamaru.
Kiedy Serenity słuchała tego, o czym
mówił Genin z Suny, w jej głowie zaczęły pojawiać się dziwne strzępki
wspomnień, które nie składały się w żadną logiczną całość. Nawet nie była pewna,
czy dotyczyły jej przeszłości. Z frustracji zazgrzytała zębami.
— Co się wtedy stało? — spytał Naruto.
— Gdy skończyłem sześć lat mój ojciec
zaczął podejmować próby zamordowania mnie — odparł czerwonowłosy, a Serenity o
mało nie zdradziła się z tym, że podsłuchuje.
— Mówiłeś, że cię rozpieszczano.
Więc jak jest naprawdę? — dopytywał się ciemnowłosy Genin z Konohy.
— Istota, która jest zbyt potężna,
staje się ucieleśnieniem strachu. Kiedy zastosowano na mnie tę technikę, mój
umysł stał się niestabilny. Ci kretyni zauważyli w końcu, że moje zachowanie
jest nieprzewidywalne. Dla Kazekage, mojego ojca, byłem ucieleśnieniem potęgi,
ale jednocześnie zagrożeniem. Gdy miałem sześć lat, uświadomił sobie, że jestem
bardzo niebezpieczny. Byłem wspaniałym narzędziem walki, ale traktowano mnie z
ostrożnością. Jestem teraz reliktem przeszłości, którego chcą się pozbyć.
Zacząłem się więc zastanawiać nad sensem mojego istnienia. Szukałem odpowiedzi,
lecz nie mogłem jej znaleźć. Jednak musiała istnieć, więc szukałem dalej.
Gdybym jej nie posiadł to tak, jakbym był martwy — ciągnął dalej. Czarnowłosa
chłonęła każde słowo. Miała wrażenie, że jego przeszłość jest w pewnym stopniu
podobna do jej, ale nie zastanawiała się nad tym teraz. — Doszedłem do wniosku,
że istnieję po to, by zabijać. Strach przed tym, że zostanę zamordowany,
przynosił mi ulgę. Mordując zabójców odkryłem sens własnego życia. Walczę tylko
dla siebie i kocham tylko siebie. Dopóki myślę o sobie w ten sposób, świat
wydaje się piękny. Dopóki na świecie żyją ludzie, których można zabić, odczuwam
radość życia, a moje istnienie ma sens.
Serenity czuła, że jej
świat i świat Gaary są takie same. Nie rozumiała tylko, dlaczego tak czuje.
Próbowała znaleźć we wspomnieniach coś, co mogłoby potwierdzić jej przypuszczenia,
ale im bardziej starała się sobie cokolwiek przypomnieć, tym większą pustkę
miała w głowie.
Tak, jakby jakiś gruby
mur dzielił ją od przeszłości.
Nagle usłyszała dźwięk
przypominający czyjeś kroki, co odwróciło jej uwagę od nurtujących ją pytań.
Nie mogła pozwolić
sobie, by ktokolwiek odkrył jej obecność.
Złożyła dłonie w pieczęć i
bezszelestnie rozpłynęła się powietrzu, pozostawiając trójkę Geninów samym
sobie.
Rozdział krótszy, niż poprzednie. Scena w szpitalu, tak jak w anime, lecz z dodatkiem Serenity. Te kroki, to był Gai, prawda? Myślałam, że ostatecznie Serenity wkurzy się i poleci przywalić Gaarze, na szczęście jest opanowana ;D Ciekawa jestem też, jaki potwór w niej siedzi. Chyba nie żaden ogoniasty? :P
OdpowiedzUsuń