28 lipca 2011

20. "Ty jesteś moją zdobyczą."


Trójka Geninów z Wioski Piasku oddalała się od Konohy w dość szybkim tempie.
Gaara nie mógł uwierzyć, że Uchiha zdołał go zranić. Nikomu do tej pory nie udało się tego zrobić, nawet Serenity.
Chciał zemsty.
Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że musi odzyskać siły.
Nadal miał gdzieś misję, choć wiedział, że zawiedzie, znienawidzonego przez siebie, ojca. W tym momencie mało go to obchodziło.
W trakcie ucieczki niemal stracił przytomność. Nie interesowało go, o czym rozmawia jego rodzeństwo.
Dopiero kiedy Temari wypowiedziała imię i nazwisko osoby, którą chciał zabić, zrozumiał, że przez ten cały czas byli ścigani, choć dziwiło go, że tylko pieprzony Uchiha za nimi podążał.
Rodzeństwo Gaary, na przemian, próbowało walczyć z Sasuke, jednak bezskutecznie.
Tym razem Kankuro pozostał w tyle, by udaremnić Geninowi dalszy pościg, a blondynka, podtrzymując młodszego brata, kontynuowała ucieczkę.
W pewnym momencie czerwonowłosy kazał jej się zatrzymać.
— Lepiej się już czujesz? — spytała i przystanęli na jednej z gałęzi. Chłopak skrzywił się z bólu i chwycił za głowę. Jego siostra nie mogła patrzeć, jak cierpi, więc wyjęła pojemniczek z maścią, by choć trochę uleczyć ranę.
Była tak zamyślona, że nie zauważyła, iż coś przykuło uwagę Gaary.
— Temari, odejdź stąd — szepnął, podnosząc się. Zdziwiona uczyniła to samo. — Pospiesz się i spadaj! Przeszkadzasz! — wycedził przez zaciśnięte zęby i zanim cokolwiek zdążyła zrobić odepchnął ją z taką siłą, że uderzyła plecami o pobliskie drzewo.
Czerwonowłosy natomiast patrzył na Genina z wioski Liścia.
— Nie mam pojęcia, co i dlaczego zamierzacie zrobić, ale… powstrzymam was! — rzekł Sasuke. — A także… — kontynuował. — odkryję, kim naprawdę jesteś!
Spróbuj szczęścia… chociaż… ułatwię ci to i pokaże ci moje prawdziwe oblicze.. pomyślał Gaara.
— Przestań! — zawołała przerażona Temari. — Zapomniałeś o misji?!
Lecz Jinjuuriki nie zamierzał jej słuchać.
— Jesteśmy do siebie podobni, Uchiha — warknął. — Jednak w przeciwieństwie do ciebie, ja zamierzam cię zabić. Wtedy potwierdzę sens swojego istnienia, a twa śmierć ukoi mój ból, przyniesie spokój i poczuję, że żyję! — mówił dalej. — Ty... Jesteś... Moją... Zdobyczą...
Z każdym, wypowiedzianym przez Gaarę słowem, jego piaskowa tarcza rozpadała się, co świadczyło o procesie przemiany.
W oczach Sasuke pojawił się strach. Nie miał pojęcia, z czym, tak naprawdę, będzie musiał się zmierzyć.
Czerwonowłosy ruszył do ataku, choć nie przybrał jeszcze ostatecznej formy. Jego szybkość i siła były zdumiewające.
Geninowi z Konohy ledwie udało się umknąć przed ciosem, który zapewne by go zmiażdżył.
— I co, boisz się mnie, Uchiha Sasuke?! Nie wierzysz, że istnieję?! — wołał Gaara. — Wyłaź! Jesteś moją zdobyczą! — w jego głosie słychać było ogromne podekscytowanie, a z oczu biła największa żądza mordu, jaką kiedykolwiek odczuwał.
Sasuke musiał działać szybko. Postanowił atakować z dystansu, ale żadna próba nie dawała rezultatu, jedynie go osłabiała.
Tymczasem Gaara, czekając na prawdziwą walkę poczuł ból, a w jego głowie pojawiły się strzępki wspomnień.


"Jako dziecko siedział na huśtawce... Słyszał śmiechy innych dzieci, które bawiły się w najlepsze... On jednak był sam, osamotniony... Nagle śmiechy ucichły, a on widział, jak piłka, w którą grały dzieci, wpada na dach jednego z budynków... Żadne z nich nie umiało jej stamtąd zdjąć... Gaara przy pomocy swoich umiejętności ściągnął piłkę i chciał oddać ją rówieśnikom, jednocześnie miał nadzieję, że pozwolą mu się z nim pobawić... Jednak dzieci zaczęły uciekać przed nim ze strachu... Czerwonowłosy nie chciał znów być sam, za pomocą piasku próbował zatrzymać kilkoro, ale gdy miał "ukarać" jakąś dziewczynkę, przeszkodził mu w tym Yashamaru..."


To wspomnienie tylko spotęgowało jego żądzę krwi.
— Nie uciekniesz mi! Nie masz szans mi uciec... — wołał, do ukrywającego się Genina z Wioski Liścia, a że ten nie reagował na zaczepki, Gaara zaczął niszczyć wszystko wokół siebie w poszukiwaniu swej ofiary, śmiejąc się przy tym, jak opętany. Po chwili przestał, ale wciąż prowokował Sasuke słowami.
Nie musiał długo czekać. Zza pobliskiego drzewa usłyszał jakby świergot ptaków, któremu towarzyszyło miganie jasnego światła, o ile można to tak nazwać.
Obaj ruszyli do ataku niemal w tym samym momencie. Gaara zrobił zamach zniekształconą ręką, a Sasuke, trzymając w dłoni naelektryzowaną czakrę, uderzył nią w ramię napastnika.
Czerwonowłosy zawył z bólu, ale po chwili zaczął się śmiać.
— Wreszcie zrozumiałem, dlaczego tak pragnąłem tej walki... — powiedział, trzymając się za ranne ramię. — Ten ból... Pokonanie gościa, któremu udało się mnie zranić i odebranie mu wszystkiego, co posiada, da mi wreszcie wspaniałe poczucie spełnienia, jakiego zawsze pragnąłem! — uwolnił więcej czakry demona i poszerzył swoją przemianę o ogon, po czym ponownie ruszył do ataku. Był jeszcze szybszy niż dotychczas.
Sasuke spróbował użyć kuli ognia by się bronić, ale na piasek to nie zadziałało. Cios Gaary go dosięgnął. Siła była tak duża, że odrzuciło Genina kilkanaście metrów dalej. Uderzył plecami o drzewo, po drodze łamiąc dość grube gałęzie.
— Co jest?! Czy tylko tyle jest wart taki wojownik, jak ty?! — zadrwił czerwonowłosy. — Jesteś za słaby! Zbyt miękki, bo za mała jest twoja nienawiść! Siła nienawiści daje siłę do niszczenia! Siła niszczenia daje siłę do dopełnienia zemsty! Twoja nienawiść jest mniejsza niż moja!
— Zamknij się — powiedział cicho Uchiha.
— I wiesz, co to oznacza?! — ciągnął dalej Genin z Suny.
— Stul pysk! — warknął czarnowłosy.
— Oznacza to, że jesteś słabszy ode mnie!
Na te słowa Sasuke wstał, tak jakby chciał udowodnić, że tamten się myli. W jego dłoni po raz trzeci tego dnia pojawiła się skumulowana czakra błyskawicy. Teraz to on pierwszy zaatakował. Syn Kazekage nie zamierzał stać bezczynnie w miejscu, więc wyszedł na spotkanie przeciwnikowi.
Genin z wioski Liścia tym razem zniszczył zmienione ramię czerwonowłosego, ale zaraz po tym padł z wyczerpania i nie mógł się ruszyć. Natomiast Gaarze przemianie uległa druga ręka.
Jinchuriki ponownie skierował atak na swoją ofiarę. Jednak nie dane mu było zakończyć tej walki poprzez zabicie przeciwnika, gdyż niespodziewanie otrzymał solidnego kopniaka w twarz. Odrzuciło go, ale zdołał utrzymać równowagę.
Kiedy zobaczył, kto zafundował mu tak "urocze" powitanie, zalała go fala nieopisanego gniewu.
Tą osobą, która stała teraz między czerwonowłosym, a jego ofiarą, był nie kto inny, jak Naruto Uzumaki, upierdliwy blondasek. Na dodatek, wraz z nim przybyła, pożal się boże, różowowłosa kunoichi i jakiś kundel.

1 komentarz:

  1. Baaaaardzo krótki rozdzialik, jakby takie uzupełnienie i lekkie odetchniecie od całego zamieszania ze śmiercią Hokage. I brak Serenity w tym rozdziale. Nie wiem, co napisac Ogólnie wszystko w porządku, ale straaaaaaaaasznie krótko ;c

    OdpowiedzUsuń