10 czerwca 2013

24. Zagadka dotycząca przeszłości Serenity.

Odkąd Serenity opuściła wioskę Liścia, miała nieodparte wrażenie, że jest śledzona. Kilkakrotnie sprawdzała swoim trzecim okiem teren, przez który przechodziła, jednak za każdym razem niczego i nikogo nie widziała.
Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy dotarła do miasta położonego jakieś 10 kilometrów od  Konohy. Uczucie, towarzyszące jej przez całą drogę, ulotniło się. Odetchnęła z ulgą, ale nie straciła czujności.
Przemierzała ulice miasteczka w poszukiwaniu taniego, aczkolwiek schludnego hotelu.
W końcu znalazła odpowiednie miejsce na odpoczynek. Wzięła prysznic, zostawiła swój mały bagaż w hotelowym pokoju i poszła coś zjeść do najbliższej restauracji.
W drodze powrotnej mijała kwiaciarnię. Zdziwiła się, że o tej porze była jeszcze otwarta. Weszła do środka i pierwszą rzeczą, która rzuciła jej się w oczy, był ogromny wazon z czerwonymi różami. Przez jej myśli przemknął obraz czerwonowłosego Genina z Suny. Jej twarz wykrzywił grymas wściekłości, ale natychmiast się opanowała, gdyż zauważyła przestraszone spojrzenie sprzedawczyni. Wybrała kilka róż, zapłaciła za nie i opuściła kwiaciarnię.
Już miała wejść do hotelu, kiedy zaczepił ją, chłopak o przydługich blond włosach i zielonych oczach. Jego strój odbiegał od normy, z jaką miała do czynienia, a mianowicie miał na sobie jeansy i czarną koszulę z rozpiętymi dwoma guzikami pod szyją.
— Ładny bukiet, pewnie od narzeczonego — zagadną.
— Odwal się — syknęła ostrzegawczo.
— Wyluzuj — żachnął się. — Tutaj nocujesz? Czemu wybrałaś ten hotel? Nie lepiej zamieszkać z chłopakiem? — te pytania zaczęły drażnić czarnowłosą.
— Nie twój interes — warknęła.
— Jesteś tu nowa — ciągnął dalej. — Może pójdziemy na spacer, poznamy się bliżej — zaproponował. Serenity milczała przez chwilę, przed jej oczami znów przemknęła twarz Gaary oraz starszyzny. Doszła do wniosku, że przyda jej się towarzystwo. Przynajmniej będzie miała się, na kim wyżyć.
— Zgoda, zaniosę tylko kwiaty i zaraz wracam — stwierdziła.
Chwilę później w milczeniu przemierzali ulice Otafuku Gai.
— Coś mało rozmowna jesteś — stwierdził, kiedy dotarli do niewielkiej świątyni, położonej na wschód od miasteczka.
Serenity wzruszyła tylko ramionami.
Zatrzymali się przed schodami, dziewczyna odwróciła się do niego twarzą, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż blondyn z łatwością wbił w jej brzuch kunai.
W jej przerażonych oczach odbijał się szyderczy uśmieszek chłopaka, po czym sama ironicznie się uśmiechnęła, a po jej postaci pozostały tylko płatki róż.
— Brawo — powiedziała, klaszcząc w dłonie. Blondyn odwrócił się w jej kierunku. — Kim jesteś i czego ode mnie chcesz, śmieciu? — dodała, zbliżając się do niego.
— Skąd wiedziałaś? — odpowiedział pytaniem.
— Nie jestem głupia — pojawiła się za nim, przykładając ostrze kunaia do jego szyi. — Odpowiedz na moje pytanie — warknęła. Ku jej zdziwieniu z blondasa również pozostały płatki róż. — To nie możliwe — zaczęła szybko się rozglądać wokół siebie.
— Widzę, że nie spodziewałaś się tego — zadrwił, wychodząc zza pobliskiego drzewa. Natychmiast wykonała pieczęć ochronną i w porę to zrobiła, gdyż z ziemi pod nią wyłoniły się kolczaste pnącza, które oplotły jej ciało. — Nieźle — zadrwił. — Potrafisz wyczuć przeciwnika, ale nie tym razem — dodał, a kolce zaczęły wbijać się w nią, przy czym wydzielały truciznę.
— Nie doceniasz mnie chłopczyku — prychnęła.
— No tak, mogłem się spodziewać różanej tarczy — gdy to powiedział, pnącza się cofnęły.
Serenity wykorzystała okazję, wyjęła czerwoną różę, wykonała pieczęć i posłała w kierunku przeciwnika kulę ognia. Niestety chybiła. Wbrew pozorom był szybki. Nie czekając na kolejny krok blondyna, stworzyła cztery kolony, które atakowały go kolejno ogniem, wodą, ziemią i powietrzem. Sama obserwowała walkę z dachu świątyni.
Blondyn zręcznie unikał każdego ataku. Wykonał pieczęć i posłał w stronę wszystkich klonów coś, co wyglądało jak ostrza w kształcie liści róż. Było ich tak dużo, iż wszystkie klony zostały pokonane.
Serenity była w szoku. Po raz pierwszy miała równego sobie przeciwnika, który na dodatek o wiele lepiej, niż ona, posługiwał się technikami związanymi z różami. No właśnie róże. Przecież tylko ona umiała je wykorzystać w walce. Kim on do cholery jest?! Bardzo chciała to wiedzieć, ale nie mogła sobie pozwolić na przegranie tego pojedynku. Aktywowała swój Kekkei genkai, a w jej dłoni z płatków róż uformował się miecz. Wyszukała zmienionym spojrzeniem linie życia należące do chłopaka i z niesamowitą szybkością ruszyła w jego kierunku, by zadać śmiertelny cios i zasmakować w końcu czyjejś krwi.
Blondyn w ostatniej chwili odparł jej atak. Po polance posypały się iskry na wskutek zderzenia się ze sobą dwóch ostrzy. Przeciwnicy odskoczyli od siebie, po czym znów ruszyli w swoim kierunku.
Przez kilkanaście minut słychać było tylko dźwięk mieczy. W końcu czarnowłosej udało się trafić chłopaka w rękę, w której trzymał miecz. Broń spadła na ziemię, a on kucał, trzymając się za ranne ramię.
Serenity dezaktywowała Shigan i stanęła nad blondynem.
— Czy teraz mi w końcu odpowiesz na moje pytanie? — patrzyła na niego, jak na robaka.
— Arashi Yoshinaga. Jeden z nielicznych, którzy przeżyli, bo byli na misjach, gdy ty, Serenity dokonywałaś masakry w rodzinnej wiosce.
— O czym ty, do cholery, mówisz?! — wymierzyła w niego mieczem. — I skąd wiesz, jak mam na imię?!
— Jestem twoim kuzynem — odparł, próbując wstać.
— Ja nie mam rodziny — czarnowłosa nie wierzyła w ani jedno jego słowo.
— Owszem masz, jest nas garstka. Nie wszystkich zabiłaś — mówił spokojnie.
— Bredzisz, ja nikogo z rodziny nie zabiłam — warknęła.
— Czyżby zastosowano na tobie technikę blokady pamięci? — zadrwił. — Tak, z całą pewnością ONA musiała to zrobić — dodał.
— Nie mam pojęcia, o kim i o czym mówisz i nie zamierzam dłużej słychać tych bredni — znów aktywowała Shigan, by zabić natręta.
— Wkrótce się dowiesz — rzekł Arashi i rozpłynął się w powietrzu, nim czarnowłosa zdążyła wykonać jakikolwiek ruch.
Serenity wróciła do miasteczka z mętlikiem w głowie.
Prawie świtało, kiedy weszła do hotelowego pokoju.
Usiadła na łóżku i zaczęła analizować zdarzenia minionej nocy. Przed jej oczami zaczęły przewijać się również te same strzępki wspomnień, co wtedy, gdy podsłuchiwała rozmowę Shikamaru, Naruto i Gaary w szpitalu.
Chwyciła się za głowę, bo nic z tego nie rozumiała. Kolejna zagadka do rozwiązania. Na dodatek ten cały Yoshinaga rzekomo był z nią spokrewniony. Co prawda posługiwał się podobnymi technikami, ale to jeszcze nic nie znaczy. Skąd wiedział, kim ona jest, czy była śledzona nawet o tym nie wiedząc? I kim była ONA, o której wspomniał? Wciąż nowe pytania rodziły się w jej głowie, na które nie znała odpowiedzi. Miała tylko nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni.
Yoshinaga... Coś jej mówiło, to nazwisko. Jednak nie mogła sobie przypomnieć nic, co działo się zanim trafiła do Konohy.
Tak, to było jej pierwsze wspomnienie, które nie miało logicznego początku. Zanurzyła się w nim i mimowolnie uśmiechnęła. Miała pięć lat i błąkała się po świecie. To wtedy poznała Kakashiego i on obiecał komuś, że się nią zaopiekuje. Nie pamiętała jednak, komu to obiecał. Potem zamieszkała w wiosce Liścia, z której wczoraj została wyrzucona bez powodu. Te oskarżenia były bez sensu. Na pewno musiał istnieć inny powód. A może bali się, że po śmierci Hiruzena nie uda im się nad nią zapanować? To niedorzeczne. Sama świetnie się kontrolowała. No prawie...
Westchnęła i opadła na poduszkę. Odwróciła głowę na bok, a jej wzrok spoczął na różach. Przed jej oczami znów przemknęła twarz Gaary. Gdyby go zabiła, kiedy miała ku temu okazję Starszyzna miałaby podstawy by ją wygnać, ale może wtedy Trzeci by żył i wstawił się za nią.
Zerwała się z łóżka i zaczęła przechadzać się po hotelowym pokoju.
Całe przedpołudnie rozmyślała o wszystkim, co ją do tej pory spotkało, podjęła decyzję. Wyruszy do Suny, by zabić czerwonowłosego i każdego, kto stanie jej na drodze. Potem zajmie się poszukiwaniem rzekomego kuzyna. Jego też zamierzała zabić.
Pozbierała swoje rzeczy i opuściła hotel. Nie zaszła jednak daleko. Nieopodal rozległ się huk, schowała się w cieniu sąsiedniego budynku i wyjrzała zza rogu. Na poziomie drugiego piętra widniała ogromna dziura w ścianie. Zauważyła też dwie postacie ubrane w długie czarne płaszcze z charakterystycznym wzorem w kształcie czerwonych chmurek, które w szybkim tempie oddalały się od miejsca zdarzenia.
— Co tu się dzieje?! — spytała sama siebie. Przyjrzała się owej dziurze. Korytarz w głębi wyglądał dość dziwnie, ale z tej odległości nie mogła stwierdzić dokładnie, czym pokryte były ściany, sufit i podłoga. Natomiast doskonale widać było czarne płomienie okalające dziurę. — Co to do cholery jest?! — zanim jednak zdołała coś jeszcze pomyśleć, czy powiedzieć, do owej wyrwy zakradł  się nie kto inny, jak Gai Might, po czym zniknął w dziurze.
Ciekawość Serenity zwyciężyła. Sama podkradła się bliżej, ale nie zbyt blisko, by nie odkryto jej obecności. Korytarz wyglądał już normalnie, a w głębi niego znajdował się Naruto i Sasuke, który był nieprzytomny, a zamiast Kakashiego był tam Jiraya, legendarny Sannin. Mężczyzna dyskutował o czymś z Sensei’em drużyny Nejiego. Czarnowłosa niestety nie słyszała, o czym rozmawiali.
Młoda kunoichi doszła do wniosku, że nie ma sensu wcinać się w nie swoje sprawy i wyruszyła na swoją misję. 
Po drodze trenowała, żeby polepszyć swoje umiejętności. Zdawała sobie sprawę z tego, że Gaara nie jest przeciętnym przeciwnikiem, tak jak i jego rodzeństwo, a skoro miała wyeliminować “przeszkody”, nie mogła pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Jednocześnie głowę zaprzątał jej Arashi Yoshinaga oraz zagadka dotycząca jej przeszłości.

11 komentarzy:

  1. OMG. NOWA NOTKA!! Jestem taka szczęśliwa! już nie mogę doczekać się kolejnych epizodów opowiadania o Serenity. Droga autorko, wiedz że jesteś przeze mnie doceniana i prawie ubóstwiana :3 by być do końca ubóstwiana przez swych fanów pisz częściej! Pozdrawiam, Kuro Yomihime.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nobu



    Dla mnie... Lolz... W sensie, czytam od nowa jeszcze nie czytalem tego rozdzialu, ale lubie gaare wiec pewnie dzisiaj w nocy doczytam, jestem ciekaw czy jeszcze cos napiszesz

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdę mówiąc ostatni raz byłam na twoim blogu kiedy dodałaś 17 rozdział, jakimś cudem trafiłam tu znowu i co widzę, że masz zamiar to kontynuować. Nie pozostaje mi nic innego niż życzyć ci weny. :)

    (aż żałuję że wcześniej nie komentowałam)

    ~permamentna

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu nie piszesz dalej? To już ponad miesiąc odkąd opublikowałaś ostatnią notkę ;( proszę wrzuć coś w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słuchajcie, to nie takie proste, jak większość z was mam też życie osobiste. Mam córeczkę, która wymaga bardzo dużo uwagi. Postaram się pisać częściej, ale nie zawsze się da. Wkrótce wstawię kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Heeeej! Cieszy mnie, że wkrótce wstawisz kolejny rozdział :3 Pozdrowienia dla Twojej córki, ciekawe czy odziedziczy talent po mamie? Trzymaj się i przetrwaj te upalne wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Radhika Murai31 lipca 2013 11:27

    Jestem zaskoczona. Fabula mi sie bardzo podobala (chodzi o roz) tylko mam nieodparte wrazenie ze wszystko dzieje sie strasznie szybko. Nie mniej nadal nie moge wyjsc z szoku. To ona ma rodzine?! Ale zamieszalas. Teraz to juz nie mam pojecia co bedzie dalej, ale tego gnoja to bym zabila. Bardzo spodobal mi sie pomysl z technikami roz. Niecodzienny. I bardzo subtelny :) Tylko nie do konca zrozumialam ten epizod z drozyna z Liscia (jasna cholera, wybacz bledy ale nie mam tutaj polskich znakow w laptopie). To ciekawe bo na pewno nie pojawili sie tam bez powodu i nie bez powodu o nich wspomnialas. Jestem zaintrygowana dalszymi czesciami bo widze, znow, ze niezle sie zaczyna. A ta tajemnica ONA? O kim mowa? I co Ona zrobila Serenity? Dzizas, jak jakis thiller :D. Czekam na dalsze czesci i wybacz opozniony komentarz. Zycie bez internetujest trudne. Pozdrawiam i do nastepnego :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. Wiem, czytałam, że zajmujesz się córką, ale kiedy napiszesz kolejny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem w połowie kolejnego rozdziału... a ostatnio dzieje się strasznie dużo i nie mam czasu już niemal na nic, proszę Was o cierpliwość...

    OdpowiedzUsuń
  10. I jak tam rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  11. — Ładny bukiet, pewnie od narzeczonego — zagadną. - "zagadnął". I wreszcie dużo Serenity i coś, czego nie było w anime! Świetnie, wkręcasz własną akcję, super ;) Wybrać się na spacer z nieznajomym? Powinna chyba być bardziej uważna, choć w sumie obserwowała go i obronił się... Czyżby poznała kogoś ze swojego klanu? Jaka będzie jej historia? Jeeeej, mam nadzieję, że nie będziesz długo ukrywać wszystkich tajemnic ;p

    OdpowiedzUsuń