20 czerwca 2009

1. Pierwsze spotkanie.


Na dachu niewielkiego domu, położonego nieco na uboczu w wiosce Konoha, siedziała młoda dziewczyna o zielonych oczach i długich, czarnych włosach.
Oglądała właśnie wschód słońca. Było to jedno z jej ulubionych zajęć. Niemal każdego dnia podziwiała, jak ognista kula wyłania się zza horyzontu.
— I znowu tu siedzisz. — Usłyszała za sobą męski głos. Nie brzmiał on jednak oskarżycielsko. Nie musiała się też odwracać. Doskonale wiedziała, kto za nią stoi.
— Kakashi, przecież wiesz, że lubię oglądać wschody słońca — odparła i odgarnęła z twarzy kosmyk włosów.
— Wiem Serenity, wiem — westchnął mężczyzna i usiadł obok niej. — A tak poza tym, to dzień dobry — dodał.
— Dzień dobry. — Po tych słowach zapadła między nimi cisza.
Siedzieli tak w milczeniu przez jakiś czas.
W pewnym momencie Kakashi odwrócił głowę w stronę dziewczyny. Przyglądał jej się w zamyśleniu, a między jego brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka.
Serenity zawsze miała bardzo poważny wyraz twarzy, jak na swój młody wiek. Należała do osób spokojnych i opanowanych, ale, choć trudno było ją czymś rozgniewać, nikomu nie radziłby z nią zadzierać. Bardzo rzadko się uśmiechała i jeszcze rzadziej płakała. Była zamknięta w sobie i nie okazywała uczuć, tak jakby miała serce z kamienia i zimne niczym lód.
Kakashi jednak doskonale wiedział, dlaczego Serenity jest taka oziębła, mimo to martwił się o nią. W końcu była jego jedyną rodziną, choć tak naprawdę, to dawno temu obiecał komuś, że będzie się nią opiekował. Tak, czy owak traktował ją jak młodszą siostrę.
— Jesteś głodna? — spytał, po jakiejś godzinie.
Serenity spojrzała na niego. Uśmiechał się, a dałaby sobie rękę odciąć, że miał zmartwiony wyraz twarzy. W każdym bądź razie, jeszcze przed chwilą tak było.
Skinęła głową i oboje zeskoczyli na ziemię. Weszli do domu, na którego dachu siedzieli. Był to ich dom.
— Wkrótce zaczną się schodzić Genini z innych osad — powiedział Kakashi, kiedy byli już w kuchni. Zaczął szykować śniadanie.
— Tak. Egzamin na Chunina rozpocznie się, prawdopodobnie, za kilka dni — odparła Serenity, siadając przy stole. — Chcesz soku? — spytała, nalewając go do szklanek.
— Chętnie. Swoją drogą, ciekawe, kiedy szanowny Hokage zwoła zebranie... — zastanawiał się na głos. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami. — Smacznego — dodał, kładąc na stole dwa talerze z kanapkami. Usiadł naprzeciw czarnowłosej i zdjął maskę z twarzy.
Serenity przyglądała mu się, jak jadł, nie ruszając przy tym swojego posiłku.
Kakashi miał białe włosy, które sterczały mu we wszystkie strony. Artystyczny nieład, jakże adekwatny do jego imienia*. Miał też czarne oczy, a raczej jedno. Poza tym był bardzo przystojny. Nic dziwnego, że chował twarz za maską. Gdyby tego nie robił, nie mógłby się odpędzić od kobiet zafascynowanych jego urodą.
Mężczyzna zakrywał też lewe oko ochraniaczem. No cóż, nie co dzień spotyka się osobę, która ma wszczepionego sharingana w miejsce, gdzie wcześniej straciła oko podczas jednej z potyczek.
Białowłosy przeważnie wyglądał na znudzonego, ale miał też wspaniałe poczucie humoru. Niestety rzadko udawało mu się sprawić, by Serenity się uśmiechnęła.
Wyznawał filozofię, która stanowiła, że sukces misji jest zawsze na pierwszym miejscu, przez to stał się ponury i bardzo zasadniczy.
Czarnowłosa zawsze go jednak szanowała i choć tego nie okazywała, to bardzo go lubiła. Był dla niej jak starszy brat.
— Czemu nie jesz? Stało się coś? — spytał, gdy zauważył, że dziewczyna ma pełny talerz.
— Nie, nic — odparła wyrwana z zamyślenia i zaczęła jeść swoją kanapkę.
Kakashi spojrzał na nią smutno. Dlaczego musisz być taka skryta? Przecież doskonale wiesz, że zawsze cię wysłucham. Ciągle jesteś taka poważna. Chciałbym znów zobaczyć twój uśmiech pomyślał.
Skończył jeść i dopił sok, po czym zakrył ponownie twarz.
Serenity również zjadła. Podziękowała i poszła do swojej sypialni. Gdy była na miejscu, spojrzała na zegarek.
Dochodziła ósma. Czas na poranny trening pomyślała. Podeszła do szafy i wyjęła z niej odpowiedni strój. Szybko się przebrała i zabrała niezbędną broń.
Zeszła na dół.
— Idę potrenować — powiedziała, kiedy przechodziła obok kuchni.
— Ja też zaraz wychodzę! — zawołał za nią Kakashi, więc wróciła się by zabrać klucze.
Chwilę później biegała wokół placu treningowego, znajdującego się w pobliżu jej domu. Dla rozgrzewki zrobiła kilka rundek. W biegu wykonała jutsu by móc przyspieszyć. Po chwili, nie przerywając biegania, stworzyła pięć klonów, które zaczęły ją atakować. Zwinnie uniknęła wszystkich ataków, po czym wymierzyła ciosy, niszcząc w ten sposób swoje klony.
Serenity zatrzymała się. Wyjęła dziesięć kunai, po pięć na rękę. Odbiła się od ziemi i wykonała kilka piruetów, rzucając przy okazji trzymanymi sztyletami. Gdy zgrabnie wylądowała na ziemi, wszystkie dziesięć kunai wbiło się idealnie w sam środek każdej z ukrytych tarczy, rozmieszczonych wokół placu.
Czarnowłosa pozbierała wszystkie sztylety i stanęła na środku polany. Stworzyła kolejne klony, lecz tym razem w większej ilości i zaczęła z nimi walczyć, używając tylko Taijutsu.
Tę samą czynność powtarzała przez następne dwie godziny.
W końcu pokonawszy ostatniego klona, ciężko dysząc wróciła do domu i poszła wziąć prysznic.
Piętnaście minut później, odświeżona i ubrana w czarne spodnie i czarną, dopasowaną bluzkę bez rękawów, siedziała na parapecie okna w swojej sypialni. W dłoni trzymała czerwoną różę, jej ulubiony kwiat. Patrzyła na nią, lecz myślami była gdzie indziej.
Kakashiego jeszcze nie było w domu, z resztą często go nie było, jednak czarnowłosej nie doskwierała samotność. Przyzwyczaiła się do tego. Sama też rzadko bywała w domu, choć ostatnio coraz częściej zdarzało jej się z niego nie wychodzić, gdy nie było takiej potrzeby.
Serenity wyjrzała przez okno. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a słońce zaczynało grzać coraz mocniej.
Postanowiła, że nie będzie siedzieć w domu. Zeskoczyła z parapetu i wyszła z pokoju.
Założyła na głowę ochraniacz, który posłużył jej za opaskę na włosy i wyszła z domu. Zamknęła drzwi i schowała klucze.
Swoje kroki skierowała w stronę pobliskiego parku.
Kilka minut później siedziała na swojej ulubionej ławce naprzeciw fontanny.
Choć było prawie południe, w parku nie było żywej duszy. Z resztą mieszkańcy wioski woleli inny park.
Słońce grzało niemiłosiernie. Na szczęście w cieniu drzewa, które znajdowało się tuż za dziewczyną, było przyjemnie chłodno.
Serenity rozsiadła się wygodnie i uniosła głowę. Przymknęła powieki i delektowała się zapachem kwiatów i szumem wody.
Siedziała tak dość długo, nie myśląc o niczym. Czuła jednak, że nie jest sama. Ktoś ją obserwował, ale czarnowłosa nie przejęła się tym zbytnio.
W końcu postanowiła trochę pospacerować, a potem zamierzała pójść gdzieś na obiad.
Wstała z ławki, przeciągnęła się i zaczęła iść w stronę wyjścia z parku. Nie zaszła jednak daleko.
— Hej ty! — usłyszała za sobą wołanie. Przystanęła i odwróciła się. W jej stronę szła jakaś para.
Bardziej z przodu szedł wysoki, dziwnie wyglądający chłopak. Miał na sobie czarny dres z założonym na głowę kapturem z rogami przypominającymi kocie uszy. Na twarzy namalowane miał jakieś fioletowe wzory. Na plecach niósł coś dużego, owiniętego białym bandażem.
Tuż za nim, nieco po jego lewej stronie, szła dziewczyna o blond włosach, uczesana w cztery kucyki. Ubrana była w sięgającą kolan, jasno fiołkową sukienkę. Dodatkiem do jej stroju był czerwony szal, którym była owinięta w talii. Ona także była wysoka, choć nieco niższa od swego kolegi i również niosła coś na plecach, a mianowicie olbrzymi, złożony wachlarz. Oboje mieli zielone oczy.
Serenity od razu rozpoznała symbol widniejący na ich ochraniaczach.
Byli to shinobi z Wioski Piasku.
— Do mnie mówisz? — spytała. Czyżby przybyli na egzamin na Chunina? Jeśli tak to powinno być ich troje pomyślała i znów poczuła, że ktoś ją obserwuje. Zauważyła też, że blondynka rozgląda się, jakby czegoś szukała. Czegoś lub kogoś.
— Tak do ciebie. A widzisz tu kogoś innego? — odparł z drwiną chłopak. Przystanął jakieś pięć metrów od czarnowłosej. Zmierzył ją wzrokiem i uśmiechną się kpiarsko. Nie spodobało jej się to. Splotła ręce na piersi.
— Czego chcesz? — spytała w miarę uprzejmie, zastanawiając się przy okazji, gdzie może być ich trzeci towarzysz. Z pewnością musiał być gdzieś w pobliżu.
Przymknęła oczy i przyłożyła dwa palce, wskazujący i środkowy, do prawej skroni.
Ludziom, którzy jej nie znali, mogłoby się wydawać, że nad czymś się zastanawia lub próbuje się uspokoić.
Serenity jednak w taki sposób sprawdzała teren wokół siebie swoim trzecim okiem.
Tak było i tym razem.
Oczywiście znalazła to czego szukała.
Ich kolega, bo drużyny shinobi dobierane były zawsze według schematu: chłopak – dziewczyna – chłopak, siedział na jednej z gałęzi drzewa, przy którym stała ławka, ta sama, na której niedawno siedziała czarnowłosa.
Dziewczyna otworzyła oczy i odwróciła głowę w lewą stronę. Jej wzrok spoczął na właściwej gałęzi. Czyżby to on przez cały czas mnie obserwował? Muszę przyznać, że świetnie się zakamuflował pomyślała, gdyż chłopaka skrywały liście.
— Mała, jesteś z Wioski Liścia? — spytał lekceważącym tonem chłopak stojący naprzeciw niej. Serenity nie odpowiedziała. Nadal wpatrywała się w gałąź, na której siedział trzeci shinobi z Wioski Piasku. Czuła też, że i on na nią spogląda. — Ej, zadałem ci pytanie! — zawołał już poirytowany chłopak o dziwnym wyglądzie.
Widząc jednak, że dziewczyna nie reaguje, postanowił w inny sposób zwrócić jej uwagę na siebie.
Wyciągnął kunai i rzucił nim w czarnowłosą.
Serenity nie patrząc na niego, złapała sztylet tuż przed swoją twarzą.
Odwróciła głowę i obrzuciła Genina lodowatym spojrzeniem. Blondynka wzdrygnęła się i zrobiła dwa kroki do tyłu. W jej oczach widać było strach. Czarnowłosa była przyzwyczajona do tego, że ludzie się jej boją.
Chłopak z wzorkami na twarzy natomiast patrzył na Serenity wyzywająco.
— Cierpliwość nie jest twoją mocną stroną i jesteś niemiły. Po za tym nie jestem mała — powiedziała chłodno i odrzuciła kunai, który wbił się w ziemię tuż przed stopą Genina. — Nie trafiłam? Jaka szkoda — dodała z sarkazmem.
Twarz chłopaka wykrzywił grymas wściekłości. Sięgną po to coś, co miał na plecach.
Czarnowłosa jednak nadal stała spokojnie.
— Wystarczy Kankuro — powiedział chłopak siedzący na drzewie. Miałam rację, że to ich towarzysz pomyślała Serenity. — Zachowujesz się jak dziecko — dodał.
Dwoje shinobi zaczęło nerwowo rozglądać się wokół siebie.
Serenity jednak spojrzała we właściwym kierunku.
— Pokaż się — powiedziała spokojnie.
Mimo, że nie było wiatru, zobaczyła przemieszczający się piasek.
Po chwili obok blondynki zmaterializował się czerwonowłosy chłopak. Był niższy od swych towarzyszy. Ubrany był w czarną bluzkę z krótkim rękawem i brązowe spodnie. Przez lewe ramię miał przełożony jasno brązowy pas, do którego przyczepiony był ochraniacz, a przez prawe – biały szal, który jednocześnie służył mu do utrzymania na plecach dużej gurdy. Na czole wytatuowany miał japoński znak oznaczający miłość. Nie miał brwi, a jego powieki pomalowane były na czarno. On również miał zielone oczy.
Podobnie jak Serenity, miał skrzyżowane ręce na piersi.
Dwaj Genini w tym samym momencie obrócili się w stronę swego towarzysza. Chłopak o imieniu Kankuro, tak jak i blondynka mieli przestraszone miny. Jego też się boją? Ciekawe pomyślała czarnowłosa.
— Gaara, ja... przepraszam... ona mnie wkurzyła... i... — zaczął się tłumaczyć wyższy chłopak.
— Zamknij się — przerwał mu czerwonowłosy i spojrzał na Serenity. Ma identycznie zimne spojrzenie, jak ja, interesujące pomyślała. — Przepraszam za mojego brata — powiedział.
— Lepiej go pilnuj, bo to, że macie przepustki nie znaczy, że możecie się zachowywać, jakbyście byli u siebie — mówiąc to czarnowłosa zmroziła spojrzeniem Kankuro.
— A skąd ty wiesz, że mamy przepustki? — spytała zdziwiona blondynka.
— Nie twój interes — odparła Serenity.
— Mogę cię o coś spytać? — spytał uprzejmie czerwonowłosy. Czarnowłosa przeniosła na niego wzrok.
— Już to zrobiłeś, ale pytaj — odparła również uprzejmie.
— Jesteśmy tu po raz pierwszy, a nasz Sensei gdzieś zniknął. Nie wiemy jak dostać się do waszej Akademii. Mogłabyś nam wskazać drogę? — zadał kolejne pytanie.
— Oczywiście, mogę was zaprowadzić, ale pod warunkiem, że twój brat będzie grzeczny — odparła.
Nagle usłyszała śpiew sokoła. Natychmiast spojrzała w niebo i zaczęła szukać go wzrokiem. Hokage wzywa  pomyślała.
— Co ty robisz? — spytał zdziwiony chłopak z fioletowymi wzorami na twarzy. Dziewczyna patrzyła właśnie na przelatującego sokoła, który wciąż śpiewał. Przechyliła głowę Świetne wyczucie czasu. Spojrzała na Geninów z Wioski Piasku.
— Przykro mi, ale nie mogę wam inaczej pomóc — powiedziała spokojnie. — Jeśli pójdziecie tędy... — wskazała prawą ręką na ścieżkę prowadzącą na południe — ...dojdziecie do głównej drogi. Stamtąd skierujcie się na zachód. Idźcie cały czas prosto. Akademia ninja znajduje się tuż przy siedzibie Hokage, przy górze z wizerunkami czterech Hokage — wytłumaczyła im.
— To znaczy, że nie będziesz nam towarzyszyć? — spytała blondynka.
— Przykro mi, ale nie. Obowiązki wzywają. Wybaczcie — powiedziała Serenity i rozpłynęła się w powietrzu.
Przemieszczając się pod postacią płatków róż, w szybkim tempie przebyła drogę z parku do siedziby Hokage.
Parę minut później zmaterializowała się przed budynkiem administracyjnym. Ten cały Gaara. Hm, muszę go poobserwować. A poza tym przydałoby się, abym uzupełniła swoje wiadomości na temat uczestników egzaminu na Chunina. Prawdę mówiąc nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Powinnam była bardziej się tym interesować myślała, wspinając się po schodach.
— Serenity... — usłyszała za sobą znajomy głos.
— Cześć Kakashi. Punktualny? Coś nowego — powiedziała.
— No, tak wyszło — zaśmiał się i oboje weszli do budynku.

___________________________________________________

* Kakashi — w języku japońskim oznacza „strach na wróble”.
_______________________________________________

Witam was serdecznie na moim blogu. Za nami pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba, choć może trochę przydługi.

Pozdrawiam i zapraszam do komentowania =)

3 komentarze:

  1. Hmm.. trochę dziwne, że już w pierwszym rozdziale główni bohaterowie się spotykają. Spodziewałam się, że najpierw przedstawisz ich oddzielnie - charaktery. A potem opiszesz spotkanie Tobie jednak idealnie wyszło połączenie tych dwóch rzeczy. Gaara od początku wydaje się być tajemniczy, a Serenity... jest wyjątkowa. Są do siebie pod pewnym względem podobni, lecz jednak trochę różni. Ciężko osiągnąć coś takiego.
    Brawo! Rozdział bardzo wciągnął i od razu lecę z następnym ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział 1 nie mam czego się czepić. Pisz po prostu dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej, okej, dotarłam w końcu i udało mi się odnaleźć spis rozdziałów. Niestety, jakimś cudem znika mi menu po prawej stronie, gdy wchodzę w rozdział, dlatego nie mogłam się tu zupełnie odnaleźć, ale już sobie poradziłam, jak na główną weszłam. :3

    Jestem zaintrygowana postacią Serenity. Zwykle w fanfiction wszyscy umieszczają bardzo barwne i raczej wesołe postaci, a w Twoim opowiadaniu mam coś bardzo odmiennego od tego, co zwykle spotykałam. Pasuje mi ona bardzo do Gaary.
    A skoro już o nim mowa... Hm, jakoś odniosłam wrażenie, że słowa, które padały z jego ust, nie pasowały do niego :/ Nie wydaje mi się, by w taki sposób mógł się wypowiedzieć, ale okej, nie czepiam się :D

    OdpowiedzUsuń